17.03.2008, 16:03
Poniższy tekst jest w całoci mojego autorstwa i jest przykładem na to, co się dzieje jak dzieci nie piš po nocach. Przedstawione niżej zdarzenia w większoci sš fikcyjne i miały miejsce tylko w mojej głowie. Proszę o czytanie tekstu z przymruzeniem oka (w skrajnych wypadkach z przymrużeniem obu ) i potraktowanie autorki wyrozumiale...
W zasadzie wahałam się czy ten tekst w ogóle umiecić i gdzie - tutaj czy w Offtopie, ale skoro dotyczy Marka i bohaterów jego piosenek, to postanowiłam tutaj, a poza tym - co to za życie bez ryzyka
- No i co ja mam z takiego życia?- mylał Rudiger Scaffolder wracajšc ze szkoły. - Ojciec niespodziewanie zniknšł z domu, a mówił, że jedzie tylko do Tow Law na zakupy. Tymczasem nie pokazuje się już od 6 lat, matka pracuje dzień i noc w firmie, a zamiast póniej odpoczywać, zajmuje się farmš. Niedoć, że zaniedbuje mnie, to jeszcze i samš siebie. A ja mam przecież już prawie 20 lat, dłużej tak nie pocišgnę... Jedynym rozwišzaniem jest ucieczka z domu.
Rudiger jak pomylał, tak zrobił. Spakował cały swój marny dobytek w plecak i opucił farmę, nie zostawiajšc matce żadnej wiadomoci. Szedł przed siebie, właciwie bez większego celu. Nagle ujrzał przed sobš pięknš, lecz opustoszałš polanę. Postanowił postawić tam dom. Uwinšł się z tym doc szybko, a po jakim czasie wraz z ludmi, których zaangażował do pomocy, postanowili stworzyć wie. Razem stawiali szkoły, kocioły, sklepy i kina. Wybudowali biura i zatrudnili ludzi do pracy. Ale szczęcie nie trwało długo - miejscowa ludnoć zbuntowała się sposobom rzšdzenia i Rudiger 10 lat póniej musiał opucić miasto.
Dotarł do Berlina, gdzie objšł posadę miejskiego urzędnika. Ponieważ nie wymagało to od niego dużego zaangażowania, i w zasadzie dostawał pienišdze za nic, starał się znaleć sobie inne zajęcie. Nie wiedzieć kiedy, zupełnie oszalał na punkcie zbierania autografów. Nie liczyło się dla niego nic, oprócz tego, by zebrać jak największš iloć podpisów od znanych osób. Od tych mniej znanych też: myl: "Musisz mieć ten autograf" pojawiała się nawet w momencie, gdy Rudiger widział kogo zupełnie nieznanego, na okładce jakiej gazety. Przybierało to postać manii. Niestety szef dowiedział się, że jego ulubiony pracownik zaniedbuje swoje i tak niewielkie obowišzki - więc wyrzucił go na bruk. Aby poprawić sobie humor, Rudi postanowił spędzić czas na lotnisku w Berlinie - bo oto wracajš siatkarze reprezentacji Niemiec, więc będzie okazja do złowienia kolejnych autografów. Niestety pech to pech - nie został wpuszczony przez ochronę na halę przylotów i odlotów, ale to go nie zraziło. Mimo mrozu czekał dzielnie cała noc. Dopiero, kiedy obudził się w szpitalu, i dowiedział się, że został znaleziony praktycznie nieżywy, zdał sobie sprawę, że takie życie nie ma sensu. Że ma przed sobš wiele lat, które może wykorzystać lepiej, niż notorycznie oczekujšc na autografy, narażajšc się nawet na mierć.
Po opuszczeniu szpitala Rudi zatrudnił się jako sprzedawca w sklepie obuwniczym. Jego uwagę zwróciła wysoka blondynka, z długimi włosami, która przychodziła codzień na zakupy. Mężczyzna zastanawiał się, kiedy klientka wyniesie w torbach cały sklep, ale nic takiego nie miało miejsca, i to tylko chyba dlatego, że codzień przywozili nowš dostawę. Sprzedawca i Imeld] - bo tak nazywała się dziewczyna, zaprzyjanili się i z czasem zrodziła się między nimi miłoć. Pobrali się i zamieszkali razem, a na wiat przyszedł wkrótce ich synek - George.Chłopiec od małego przejawiał ogromny talent muzyczny. Dorrastał w szczęliwej, kochajacej się rodzinie. W szkole był prymusem, ale wród tych plusów był jeden minus - George co noc miewał koszmary w których występowali kanibale, i nie było sposobu by temu zaradzić. Syn Rudigera majšc 16 lat, nauczył się grać na gitarze. Założył z kolegami zespół i grywali w okolicznych barach. Ich muzyka nie była co prawda ambitna, ale ich to nie obchodziło - dla nich liczyła się tylko sama radoć z grania. Zostali okrzyknięci Sułtanami Swingu. I tak grali przez 5 lat. George zdšżył zaprzyjanić się z Mary - jednš z jego fanek. Prowadzili znajomoć tylko korespondencyjnš, ale oboje wiedzieli, że sama przyjań ich nie łaczy. Umówili się na spotkanie na stacji, a w przypływie głebokiego uczucia i odpływie odpowiedzialnego rozumowania, jeszcze tego samego dnia pobrali się na prerii. George podbnie jak jego ojciec, został sprzedawcš - ale w sklepie RTV i AGD. Nie był jednak szczęliwy, bo czuł, że granie jest rzeczš, którš chce w życiu robić. A stanie za ladš jest nie dla niego. Wiedział jednak, że praca którš wykonuje obecnie jest lepiej płatna, a teraz pienišdze liczyły się bardzo - Mary była w cišży.
Dziewięć miesięcy póniej przyszli na wiat bliniacy - Vic i Ray. Rudiger wyruszył do baru, uczcić fakt, że został dziadkiem.
W tym samym czasie z redakcji miejskiej gazety wychodził młody dziennikarz. Był wciekły, i rozgoryczony. Chcšc wyrzucić z siebie złe emocje, mówił półgłosem:
- Genialnie! Po prostu wspaniale! Niedoć, ze od samego rana pada, i pada, i pada - a tu podobno nigdy nie pada - to odrzucili mój artykuł, *1)wczoraj zmarł Hendrix, a mój szef włanie udowodnił, że jest jeszcze większym kretynem, niż mylałem - chyba każdy cywilizowany człowiek jest w stanie poprawnie wymówić nazwisko tego wspaniałego gitarzysty? Uhh, i co ja mam teraz zrobić? Mam dwa wyjcia: upić się, albo rzucić pracę. Wybieram... oba.
Mężczyzna skręcił do pobliskiej knajpki działajšcej pod szyldem *2)Madame Geneva's - tej samej w której narodziny wnuka więtował Rudiger.
Pijšć czwarte piwo, dziennikarz poczuł jak kto szarpie go za ramię - kto? Rudi, oczywicie.
- Młodzieńce, to nie za dużo jak dla ciebie na dzi? - zapytał.
- Panie! A co panu do tego?! Tragedia się stała, tragedia! - odpowiedział mężczyzna uderzajšc głowš o blat. wieżo upieczony dziadek przysiadł się do nowego znajomego i wysłuchał wszystkich jego żali. Znalazł na to jednš gotowš odpowied:
- Chłopcze, pozwól więc że opowiem ci moje życie - dopiero będziesz miał nad czym płakać!
Mijała godzina, dwie, trzy, a Rudiger coraz bardziej w stanie wskazujšcym na spożycie, snuł opowieci o swoim życiu, przeplatajšc fikcję z prawdš. W końcu usnšł z przepicia, a dziennikarz korzystajšc z okazji, wymknšł się z knajpy do domu.
Następnego dnia rano, złożył wymówienie.
- Zgłupiałe?! Gdzie ja znajdę lepszego dziennikarza? Czy ty w ogóle wiesz, co robisz?! - zapytał wciekły szef.
- Naturalnie, ze wiem. I mam wspaniały pomysł na przyszłoć... - odpowiedział tajemniczo.
***
- Już trzydzieci lat realizuję swój pomysł na przyszłoć, chyba z niezłym skutkiem. Ciekawe, czy gdyby Rudiger wiedział, jak za kilka lat zostanš wykorzystane wszystkie rzeczy, z ktorych się przede mnš obnażył, opowiedział by mi to wszystko raz jeszcze? - mylał mężczyzna, odpoczywajšc w ogródku przed domem.
Ja jednak mogę założyć się, że Rudiger nie wiedział. Że nie wiedział ani on, ani Imelda, ani George... Nikt, na pewno nikt nie pomylałby, wtedy, że ci ludzie stanš się za jaki czas bohaterami najpiękniejszych piosenek wiata - piosenek autorstwa tego zdolnego dziennikarza. Piosenek Marka Knopflera.
CDN
I jak Wam się podoba, i czy w ogóle się podoba?
Mam nadzieję, ze nie przeszkadzajš Wam te przeskoki w czasie?
Chciałabym jeszcze co wyjanić:
*1) - czytałam kiedy wywiad z Markiem, w którym mówił, że kiedy umarl Hendrix, był w pracy, w redakcji i dowiedział się od tym od swojego szefa. Bardzo to przeżył, zwłaszcza, że szef nie podał poprawnie jego nazwiska. Z żalu upił się, a następnego dnia rzucił pracę.
*2) - słyszałam też, że kiedy istniała knajpa Madame Geneva's.
W zasadzie wahałam się czy ten tekst w ogóle umiecić i gdzie - tutaj czy w Offtopie, ale skoro dotyczy Marka i bohaterów jego piosenek, to postanowiłam tutaj, a poza tym - co to za życie bez ryzyka
- No i co ja mam z takiego życia?- mylał Rudiger Scaffolder wracajšc ze szkoły. - Ojciec niespodziewanie zniknšł z domu, a mówił, że jedzie tylko do Tow Law na zakupy. Tymczasem nie pokazuje się już od 6 lat, matka pracuje dzień i noc w firmie, a zamiast póniej odpoczywać, zajmuje się farmš. Niedoć, że zaniedbuje mnie, to jeszcze i samš siebie. A ja mam przecież już prawie 20 lat, dłużej tak nie pocišgnę... Jedynym rozwišzaniem jest ucieczka z domu.
Rudiger jak pomylał, tak zrobił. Spakował cały swój marny dobytek w plecak i opucił farmę, nie zostawiajšc matce żadnej wiadomoci. Szedł przed siebie, właciwie bez większego celu. Nagle ujrzał przed sobš pięknš, lecz opustoszałš polanę. Postanowił postawić tam dom. Uwinšł się z tym doc szybko, a po jakim czasie wraz z ludmi, których zaangażował do pomocy, postanowili stworzyć wie. Razem stawiali szkoły, kocioły, sklepy i kina. Wybudowali biura i zatrudnili ludzi do pracy. Ale szczęcie nie trwało długo - miejscowa ludnoć zbuntowała się sposobom rzšdzenia i Rudiger 10 lat póniej musiał opucić miasto.
Dotarł do Berlina, gdzie objšł posadę miejskiego urzędnika. Ponieważ nie wymagało to od niego dużego zaangażowania, i w zasadzie dostawał pienišdze za nic, starał się znaleć sobie inne zajęcie. Nie wiedzieć kiedy, zupełnie oszalał na punkcie zbierania autografów. Nie liczyło się dla niego nic, oprócz tego, by zebrać jak największš iloć podpisów od znanych osób. Od tych mniej znanych też: myl: "Musisz mieć ten autograf" pojawiała się nawet w momencie, gdy Rudiger widział kogo zupełnie nieznanego, na okładce jakiej gazety. Przybierało to postać manii. Niestety szef dowiedział się, że jego ulubiony pracownik zaniedbuje swoje i tak niewielkie obowišzki - więc wyrzucił go na bruk. Aby poprawić sobie humor, Rudi postanowił spędzić czas na lotnisku w Berlinie - bo oto wracajš siatkarze reprezentacji Niemiec, więc będzie okazja do złowienia kolejnych autografów. Niestety pech to pech - nie został wpuszczony przez ochronę na halę przylotów i odlotów, ale to go nie zraziło. Mimo mrozu czekał dzielnie cała noc. Dopiero, kiedy obudził się w szpitalu, i dowiedział się, że został znaleziony praktycznie nieżywy, zdał sobie sprawę, że takie życie nie ma sensu. Że ma przed sobš wiele lat, które może wykorzystać lepiej, niż notorycznie oczekujšc na autografy, narażajšc się nawet na mierć.
Po opuszczeniu szpitala Rudi zatrudnił się jako sprzedawca w sklepie obuwniczym. Jego uwagę zwróciła wysoka blondynka, z długimi włosami, która przychodziła codzień na zakupy. Mężczyzna zastanawiał się, kiedy klientka wyniesie w torbach cały sklep, ale nic takiego nie miało miejsca, i to tylko chyba dlatego, że codzień przywozili nowš dostawę. Sprzedawca i Imeld] - bo tak nazywała się dziewczyna, zaprzyjanili się i z czasem zrodziła się między nimi miłoć. Pobrali się i zamieszkali razem, a na wiat przyszedł wkrótce ich synek - George.Chłopiec od małego przejawiał ogromny talent muzyczny. Dorrastał w szczęliwej, kochajacej się rodzinie. W szkole był prymusem, ale wród tych plusów był jeden minus - George co noc miewał koszmary w których występowali kanibale, i nie było sposobu by temu zaradzić. Syn Rudigera majšc 16 lat, nauczył się grać na gitarze. Założył z kolegami zespół i grywali w okolicznych barach. Ich muzyka nie była co prawda ambitna, ale ich to nie obchodziło - dla nich liczyła się tylko sama radoć z grania. Zostali okrzyknięci Sułtanami Swingu. I tak grali przez 5 lat. George zdšżył zaprzyjanić się z Mary - jednš z jego fanek. Prowadzili znajomoć tylko korespondencyjnš, ale oboje wiedzieli, że sama przyjań ich nie łaczy. Umówili się na spotkanie na stacji, a w przypływie głebokiego uczucia i odpływie odpowiedzialnego rozumowania, jeszcze tego samego dnia pobrali się na prerii. George podbnie jak jego ojciec, został sprzedawcš - ale w sklepie RTV i AGD. Nie był jednak szczęliwy, bo czuł, że granie jest rzeczš, którš chce w życiu robić. A stanie za ladš jest nie dla niego. Wiedział jednak, że praca którš wykonuje obecnie jest lepiej płatna, a teraz pienišdze liczyły się bardzo - Mary była w cišży.
Dziewięć miesięcy póniej przyszli na wiat bliniacy - Vic i Ray. Rudiger wyruszył do baru, uczcić fakt, że został dziadkiem.
W tym samym czasie z redakcji miejskiej gazety wychodził młody dziennikarz. Był wciekły, i rozgoryczony. Chcšc wyrzucić z siebie złe emocje, mówił półgłosem:
- Genialnie! Po prostu wspaniale! Niedoć, ze od samego rana pada, i pada, i pada - a tu podobno nigdy nie pada - to odrzucili mój artykuł, *1)wczoraj zmarł Hendrix, a mój szef włanie udowodnił, że jest jeszcze większym kretynem, niż mylałem - chyba każdy cywilizowany człowiek jest w stanie poprawnie wymówić nazwisko tego wspaniałego gitarzysty? Uhh, i co ja mam teraz zrobić? Mam dwa wyjcia: upić się, albo rzucić pracę. Wybieram... oba.
Mężczyzna skręcił do pobliskiej knajpki działajšcej pod szyldem *2)Madame Geneva's - tej samej w której narodziny wnuka więtował Rudiger.
Pijšć czwarte piwo, dziennikarz poczuł jak kto szarpie go za ramię - kto? Rudi, oczywicie.
- Młodzieńce, to nie za dużo jak dla ciebie na dzi? - zapytał.
- Panie! A co panu do tego?! Tragedia się stała, tragedia! - odpowiedział mężczyzna uderzajšc głowš o blat. wieżo upieczony dziadek przysiadł się do nowego znajomego i wysłuchał wszystkich jego żali. Znalazł na to jednš gotowš odpowied:
- Chłopcze, pozwól więc że opowiem ci moje życie - dopiero będziesz miał nad czym płakać!
Mijała godzina, dwie, trzy, a Rudiger coraz bardziej w stanie wskazujšcym na spożycie, snuł opowieci o swoim życiu, przeplatajšc fikcję z prawdš. W końcu usnšł z przepicia, a dziennikarz korzystajšc z okazji, wymknšł się z knajpy do domu.
Następnego dnia rano, złożył wymówienie.
- Zgłupiałe?! Gdzie ja znajdę lepszego dziennikarza? Czy ty w ogóle wiesz, co robisz?! - zapytał wciekły szef.
- Naturalnie, ze wiem. I mam wspaniały pomysł na przyszłoć... - odpowiedział tajemniczo.
***
- Już trzydzieci lat realizuję swój pomysł na przyszłoć, chyba z niezłym skutkiem. Ciekawe, czy gdyby Rudiger wiedział, jak za kilka lat zostanš wykorzystane wszystkie rzeczy, z ktorych się przede mnš obnażył, opowiedział by mi to wszystko raz jeszcze? - mylał mężczyzna, odpoczywajšc w ogródku przed domem.
Ja jednak mogę założyć się, że Rudiger nie wiedział. Że nie wiedział ani on, ani Imelda, ani George... Nikt, na pewno nikt nie pomylałby, wtedy, że ci ludzie stanš się za jaki czas bohaterami najpiękniejszych piosenek wiata - piosenek autorstwa tego zdolnego dziennikarza. Piosenek Marka Knopflera.
CDN
I jak Wam się podoba, i czy w ogóle się podoba?
Mam nadzieję, ze nie przeszkadzajš Wam te przeskoki w czasie?
Chciałabym jeszcze co wyjanić:
*1) - czytałam kiedy wywiad z Markiem, w którym mówił, że kiedy umarl Hendrix, był w pracy, w redakcji i dowiedział się od tym od swojego szefa. Bardzo to przeżył, zwłaszcza, że szef nie podał poprawnie jego nazwiska. Z żalu upił się, a następnego dnia rzucił pracę.
*2) - słyszałam też, że kiedy istniała knajpa Madame Geneva's.
We talked of looking just out of town
Now it's looking like a dream shot down
I still believe that there's somewhere for us
But now it's something that we don't discuss
And you're the best thing I ever knew
Stay with me, baby, and we'll make it to
We'll make it to
Tu można kupić moją książkę
Księgarnia Wydawnictwa Radwan - Aparatka
Now it's looking like a dream shot down
I still believe that there's somewhere for us
But now it's something that we don't discuss
And you're the best thing I ever knew
Stay with me, baby, and we'll make it to
We'll make it to
Tu można kupić moją książkę
Księgarnia Wydawnictwa Radwan - Aparatka