Uff, nie sšdziłem, że tyle oni wtedy gadali
Jest kilka niejasnoci, ale to raczej szczegóły. Nieocenione wsparcie edytorskie otrzymałem od Eveldy
Dziękuję!
Gdyby kto chciał zapełnić luki (np nazwę ulicy, na której znajdował się sklep z gitarami w Newcastle, a którš Mark chodził codziennie do szkoły) - to oczywicie jest to wskazane
Uwaga - będzie długo
WALK OF LIFE
DH: Walk Of Life grupy Dire Straits. Przed mikrofonem David Hamilton a moim specjalnym gociem jest dzisiaj ten włanie człowiek z Dire Straits - Mark Knopfler. Mark witam Cię serdecznie!
MK: Dziękuję! Dzięki za zaproszenie.
DH: Opowiedz najpierw o nazwie Dire Straits (Tarapaty finansowe), skšd się wzięła?
MK: Wymylił jš muzyk, który mieszkał w owym czasie z naszym bębniarzem Pickiem Withersem. Sam był wtedy w kłopotach finansowych i to on zaproponował tę nazwę. Wtedy wydawała nam się jak najbardziej na miejscu.
DH: No cóż, chwilę póniej już wcale nie bylicie w tarapatach finansowych ponieważ jedzilicie w wyprzedane do ostatniego miejsca trasy koncertowe na całym wiecie i sprzedalicie miliony egzemplarzy waszych płyt. Ale wróćmy na chwilę do tych wczesnych dni i porozmawiajmy o Newcastle. Dorastałe tam w latach 60tych. Jak wyglšdała scena muzyczna w tamtych dniach? Wielkie triumfy więcił wówczas, jak sšdzę, zespół Animals?
MK: Dokładnie. Pamiętam jak byłem zazdrosny o to, że moja starsza siostra mogła ić do klubu Go-Go na koncert Animalsów. W końcu udało mi się ich zobaczyć w City Hall, miejscu, którego nigdy nie opuszczam podczas moich tournee. Zawsze staram się zagrać tam koncert. Pamiętam, że w City Hall widziałem Chucka Berry majšc 15 lat i to spowodowało, że wszedłem na tę równię pochyłš...
DH: A więc Chuck Berry był jednym z twoich gitarowych mistrzów. A inni?
MK: Oczywicie Hank Marvin, ponieważ to były jedne w pierwszych dwięków, które usłyszałem, a także jedne z pierwszych melodii dzięki którym zakochałem się w tym wszystkim. Oczywicie on także był chłopcem z Newcastle... Pamiętam również pierwszego Fendera takiego jak miał Hank, którego widziałem w Newcastle to było na ulicy (....), którędy codziennie chodziłem do szkoły... To pewnie dlatego czasem spóniałem się na lekcje, stojšc z nosem przyklejonym do wystawy tego sklepu z gitarami...
DH: Kupiłe sobie takš gitarę?
MK: Tak, w końcu kupiłem. Tak naprawdę pierwszy Fender, którego kupiłem to był stratocaster, ale nie miał już na sobie żadnej farby... Oczywicie pomalowałem go na czerwono. Ale pierwsza gitara, którš dostałem, była imitacjš Fendera, ponieważ mojego tatę nie było stać na oryginalnego stratocastera, w tamtych czasach pamiętam, że one kosztowały ponad 160 funtów, za on przeznaczył na ten cel 50. I tyle kosztowała ta pierwsza.
DH: Czy jeste samoukiem?
MK: A nie widać? Ten mój styl to jeden wielki bałagan, to chyba oczywiste, że nikt nigdy mnie nie uczył jak poprawnie grać. Do mojej gitary dołšczony był taki zestaw z akordami do utworów Shadowsów. Były tam takie diagramy z narysowanymi akordami i w ten sposób zaczšłem.
DH: Czy uczyłe się z ksišżki ...(tu wymienia autora)?, wiem, że wielu ludzi korzystało włanie z tego.
MK: Nie, ale wiem, że jego poglšd na tę sprawę, który jest jednoczenie tytułem jego ksišżki - Naucz się grać na gitarze w jeden dzień, w rzeczywistoci nie jest taki prosty do osišgnięcia.
DH: Czy mylisz, że można nauczyć się grać w jeden dzień?
MK: Hmm... to chyba zbyt wielkie wyzwanie. Ale można próbować. Pewnie udałoby się wydobyć z gitary np. e-moll... Pamiętam, że to był mój pierwszy akord.
DH: A twój pierwszy występ? Pamiętasz go?
MK: Mój pierwszy występ zagrałem w szkole kolegi. Zwerbował mnie, abym wypełnił lukę w trzyosobowym zespole.
DH: To było w Newcastle?
MK: Nie, właciwie to było w Carlisle. To była szkoła z internatem i aby zagrać na tym koncercie musiałem tam nocować, co samo w sobie było już dla mnie wielkim przeżyciem. W ogóle to było doć dziwne wydarzenie... Pamiętam, że musielimy grać tam wcišż te same kilka piosenek, bo tak naprawdę znalimy tylko dwie lub trzy piosenki.
DH: Pamiętasz co wtedy gralicie?
MK: Pamiętam, że na pewno gralimy Little Red Rooster ze trzy albo nawet pięć razy, bo to było kapitalnym pretekstem, aby chłopaki mogli poprzytulać w tańcu dziewczyny.
LITTLE RED ROOSTER
DH: Rolling Stones i Little Red Rooster. Moim gociem jest dzisiaj Mark Knopfler. Mark, to była pierwsza piosenka, którš zagrałe, tak?
MK: Tak, to była jedna z tych zupełnie pierwszych, wykonanych publicznie. Jeszcze przed tym, pamiętam, że kiedy udzielałem się przez chwilę w szkolnym kółku teatralnym, grałem też Glad All Over na gitarze akustycznej, stojšc na dwóch krzesłach.
DH: Pracowałe też z Chetem Atkinsem. Opowiedz trochę o tym, jak do tego doszło, ponieważ Chet to prawdziwa legenda gitary.
MK: Tak, Chet był moim wielkim przyjacielem i spędzilimy wspólnie mnóstwo wspaniałych chwil. Wszystkie te chwile to dla mnie prawdziwe skarby... Kiedy uczyłem się grać na gitarze majšc lat 15 czy 16, jeden z moich kumpli miał kilka płyt Cheta. On, albo jego ojciec nie pamiętam już teraz dokładnie... i czasami puszczał nam te płyty. To granie na gitarze przez Cheta było dla nas zupełnie jak z innej planety. Pamiętam, jak mówilismy sobie, że nigdy nie będziemy w stanie tak grać i to nadal jest absolutna prawda. Nigdy nikt nie będzie w stanie grać jak Chet.
THERELL BE SOME CHANGES MADE
DH: Chet Atkins i Mark Knopfler Therell be some changes made. Mark, cofnijmy się jeszcze do tych wczesnych lat... Skończyłe szkołę i zaczšłe pracę jako młodociany reporter w Yorkshire Evening Post. To musiała być bardzo interesujšca praca!
MK: Właciwie to miałem dużo szczęcia, że jš w ogóle dostałem, gdyż w szkole wcale nie odnosiłem wielkich sukcesów, poza tym byłem jednym z niewielu w tym czasie długowłosych rocknrollowców... Tak, zdecydowanie miałem szczęcie, że dostałem wtedy tę pracę. Najpierw było krótkie szkolenie, a potem zaproponowano mi posadę. Mylę, że to była fanatastyczna sprawa dla mnie w tym wieku, pomogła mi trochę zmężnieć i pomóc zrozumieć jak zorganizowany jest wiat. Ta praca pomogła mi także poukładać sobie w głowie niektóre rzeczy a także nauczyła mnie jak radzić sobie z różnymi sytuacjami.
DH: Czy zdarzyło Ci się pracować nad jakimi większymi historiami? Pamiętasz co?
MK: Raczej nie. Jako że byłem nowicjuszem, często wysyłali mnie do centrum prasowego w ratuszu, abym obserwował jak robiš to profesjonalici, którzy pisali do Daily Mirror albo do Guardiana. To było całkiem interesujšce... Tak więc niekoniecznie zajmowałem się wielkimi historiami. Zazwyczaj wyglšdało to w ten sposób: Mark Knopfler? Chod tutaj chłopcze. Dzisiaj pracujesz ze mnš. Tam i tam zdarzył się wypadek. Zdobšd mi wszelkie informacje: nazwisko gocia, wiek, adres itp., aha - i obetnij włosy
DH:No no, to brzmi jakby żywcem wyjęte z jakiego brukowca
MK: Tak... to były dobre czasy.
DH: Czy na tamtym etapie mylałe o tym, żeby pozostać w dziennikarstwie?
MK: Raczej nie. Zawsze wiedziałem, że skończę jako pewnego rodzaju muzyk, bo to było co co zawsze naprawdę chciałem robić, bardziej niż cokolwiek innego od momentu jak majšc 6 lat, zobaczyłem mojego wujka Kingsleya jak gra boogie-woogie na pianinie.
DH: Ale zanim do tego doszedłe, podjšłe naukę na uniwersytecie, a póniej zostałe nauczycielem...
MK: Nauczycielem zostałem przez przypadek. W swoim zyciu imałem się bardzo wielu zajęć. Zaczšłem doć wczenie, bo w wieku 14 lat pracowałem w Newcastleowskim Evening Chronicle jako rozwoziciel gazet. Zawsze gdzie tam pracowałem to w hurtowniach, to na budowach, w marketach, ogrodach w bardzo wielu różnych miejscach. Kiedy skonczyłem studia, bardzo chciałem zarabiać graniem na gitarze, to jednak wtedy nie wypaliło i w końcu wylšdowałem jako nauczyciel w collegeu, głównie dlatego, że pracował tam mój kolega i akurat mieli wolne miejsce. Bardzo pomogło mi to wtedy uporzšdkować pewne sprawy. Był to dla mnie również okres stabilizacji finansowej. Miałem doć pieniędzy by kupić motocykl, miałem własne mieszkanie, miałem wreszcie czas by znaleć swoje miejsce w muzyce. To włanie w tym okresie powstały pierwsze zalšżki utworów, które póniej gralimy w zespole.
DH: Czy dzisiaj też przyjechałe na motorze?
MK: Rzeczywicie, przyjechałem.
DH: Tak, słyszałem, że sporo na nim urzędujesz. Co to za motocykl?
MK: To tylko taka stara wielka 800tka, ale całkiem wygodna do wojaży po miecie. Nie to, co te sportowe maszyny, które po prostu nie sš zbyt wygodne do codziennego jeżdżenia.
DH: Bardzo praktyczny pojazd w miescie, prawda?
MK: O tak, motory sš wietne...
DH: Opowiedziałe nam o byciu reporterem w Yorkshire Evening Post, o byciu nauczycielem, powiedz więc, kiedy tak naprawdę przyszła ta fala, która zabrała cię na scenę muzycznš?
MK: To stało się gdy wysłalismy naszš tamę demo do Charliego Gilletta. Prowadził on w niedzielne poranki program Honky Tonk w Radio London i jak sšdzę, tego programu słuchało wielu ludzi z muzycznego wiatka, którzy pewnie odchorowywali wtedy sobotnie wieczory w domu. To niesamowite ilu ludzi usłyszało to demo... Pomylałem, że to będzie dobry pomysł by wysłać ten materiał do Charliego, bo to pasowało do tego, co zwykł tam prezentować.
DH: Jak więc powstała grupa Dire Straits? Jak doszło do tego, że się spotkalicie?
MK: Mój brat David mieszkał z Johnem Illsleyem w może nie odpychajšcym, ale też niezbyt szczególnie urokliwym miejscu w południowo-wschodnim Londynie. To były mieszkania zajmowane głównie przez studentów, mieszkali tam też jacy nauczyciele. Nie sšdzę jednak, żeby mieszkała tam wtedy jakakolwiek szanujšca się rodzina. To osiedle w Deptford cały czas istnieje, aby faktom stało się zadoć. Jedziłem tam często, gdyż bardzo już chciałem by ten wehikuł muzyczny wreszcie ruszył. Nie chciałem wcale ogromnego zespołu, liczyłem na to, że uda mi się zebrać do kupy 4-osobowy band, to było wszystko czego chciałem. John grał wtedy na basie z innym zespołem, ja dużo grałem, próbowałem też różne rzeczy z innymi muzykami, dzięki którym udało nam się namierzyć Picka, który mieszkał wtedy w północnym Londynie. Zwyklimy cišgać Picka na próby, obiecujšc w zamian frytki z rybš i papierosy. Próbowalimy wytłumić trochę jednš z sypialni z marnym skutkiem, ale jako że nigdy nie było żadnych skarg, to kontynuowalimy... Potem każdy z nas wysupłał... właciwie to John wysupłał 200 funtów ze swojego konta, co pozwoliło nam udać się do 8-ladowego studia w północnym Londynie i nagrać demo, które ćwiczylimy przez lato. Ja i John od samego poczštku chwycilimy o co w tym chodzi, John podzielał mojš determinację. Tworzenie zespołu potrafi być męczšce... Potrzeba naprawdę wiele determinacji by utrzymać to wszystko razem i zawsze zgadzam się z tymi, którzy twierdzš, że jeli chce się co osišgnšć, to w 90% liczy się upór. Oznacza to, że kiedy nie było w planie żadnego występu to organizowalimy go, jeli trzeba było co naprawić, to po prostu robilimy to... itp. itd, np. atakowalimy wręcz wytwórnie płytowe naszymi tamami demo... Trochę współczuję teraz młodym muzykom, którzy próbujš się przebić, gdyż wydaje mi się, że obecny ryunek muzyczny jest mniej cierpliwy niż był wtedy.
DH: Pozwól, że zapytam Cię teraz o inspirację do pewnych piosenek. Zagramy za chwilę Sultans Of Swing, to może powiedz skšd wzišł się pomysł na ten numer?
MK: Pewnego wieczora znalazłem się w małym pubie w Deptford. Nie było tam nikogo z wyjštkiem kilku młodych goci grajšcych w bilard. Grał tam wtedy na żywo taki dixielandowy zespół jazzowy. Grali to, co zwykle grajš tego typu zespoły, czyli standardy Louisa Armstronga itp. I nie było nic niezwykłego w tym, że grali do pustej sali wielu muzyków jest przyzwyczajonych do takiego grania, ale sposób w jaki goć na końcu przedstawił tę grupę, mówišc Dziękujemy, dobranoc! Jestemy Sułtanami Swingu zrobił swoje...
DH: No cóż, teraz jest to absolutny klasyk! Posłuchajmy więc: Dire Straits i Sultans Of Swing
SULTANS OF SWING
DH: Przed mikrofonem David Hamilton, a moim gociem jest Mark Knopfler. Porozmawiajmy teraz o super-grupie Dire Straits. Był taki okres w połowie lat 80-tych, kiedy każdy samochód musiał być wyposażony w kasetę DS, a że był to akurat czas kiedy wprowadzano płyty kompaktowe, charakterystyczny przydymiony wokal i inspirujšca gitara zarejestrowana na płytach DS, stały się wkrótce obowišzkowym elementem w każdej kolekcji. Mark, jak sšdzisz, co było tajemnicš tego brzmienia: intymnoć, czy może twoja gitarowa sztuka?
MK: Hmm... to brzmienie gitary to chyba jakie nieporozumienie, w końcu nigdy nie uczono mnie jak się poprawnie gra... Tzn. był taki moment, kiedy używałem kostki do grania, ale po pewnym czasie, gdy grałem dużo muzyki folkowej oraz country-bluesa, gdzie często gra się palcami, kończyło się na tym, że gubiłem gdzie kostkę i grałem już póniej tylko palcami. Pewnie można powiedzieć, że powstał póniej z tego jaki styl, ale tak naprawdę to mylę, że po prostu znalelimy się w odpowiednim miejscu i czasie. Poza tym udało nam się mieć kilka przebojów, jak Money For Nothing czy Walk Of Life, a kiedy na płycie sš przeboje, potrafi to całkowicie zmienić obraz albumu. Innš kwestiš jest fakt, że wtedy bardzo dużo gralimy LIVE. Było takie ogólne odczucie, że na koncertach bylimy dużo lepsi niż w studio, tak więc mnóstwo ludzi przychodziło wtedy, aby nas zobaczyć. W ten sposób wytworzyła się pewnego rodzaju masa krytyczna, która przesšdziła o tym wszystkim... Naprawdę nie potrafię tego wszystkiego inaczej wytłumaczyć. A jeli chodzi o płyty kompaktowe, to najzwyczajniej w wiecie akurat gdy się pojawiały bylimy tam.
DH: Skoro rozmawiamy o płytach... Brothers In Arms jest jednš z najlepiej sprzedajšcych się płyt kompaktowych wszechczasów. Ile zajęło wam nagrywanie tego albumu?
MK: W sumie na Monserrat bylimy dosyć długo, zanim rozpoczęlimy właciwe nagrywanie, ale końcowy etap, czyli samo nagrywanie i składanie wszystkiego razem to był bardzo szybki proces, trwało to około tygodnia, może 10 dni. Ale bylimy tam około 6 tygodni przed samymi sesjami.
DH: Monserrat to całkiem przyjemne miejsce, prawda? nie tylko do nagrywania...
MK: O tak, zdecydowanie sš na wiecie gorsze... Naprawdę przykra sprawa z tym wulkanem... Bralimy udział w koncercie charytatywnym na rzecz wyspy, po tym jak wydarzyła się ta tragedia.
DH: Tak jest. Przy okazji rozmowy o koncertach na żywo, miałem okazje zobaczyć was w londyńskim Hammersmith, to się wtedy nazywało Odeon Hammersmith, i było to, jak sšdzę w połowie lat 80-tych, kiedy grupa była u szczytu formy. Co mnie zaintrygowało to fakt, że na koncerty przychodzi publicznoć w bardzo różnym wieku.
MK: To prawda, kiedy wychodzę ze stacji radiowych np. w Hiszpanii, albo w innym miejscu, często przed drzwiami czeka na mnie pokana grupka dzieciaków dwudziestolatków i nawet młodszych nigdy nie mogłem tego do końca zrozumieć... Przypuszczam, że ta rozpiętoć wiekowa słuchaczy jest tak duża, że w momencie kiedy majš dzieci, to te raczkujšc jeszcze po domu chwytajš te dwięki, tak samo jak ja słuchałem Lonniego Donegana i Shadowsów.
DH: To musiał być dla Ciebie bardzo goršcy czas. Cały czas w trasie, mnóstwo koncertów... Pamiętam, że gralicie wtedy w Hammersmith przez kilka tygodni z rzędu, ale widać było, że sprawiało ci to ogromnš frajdę!
MK: Tak, to naprawdę trzeba lubić robić, ponieważ zawsze przychodzi taki moment, kiedy cię dopadnie. A jak już cię dopadnie, to z reguły porzšdnie... Wiesz, za wszystko trzeba zapłacić odpowiedniš cenę...i to na każdym polu, poczšwszy od relacji z najbliższymi. Zdajesz sobie sprawę, że nie miałe tak naprawdę czasu by dać najbliższym tego, co zawsze chciałe dać...
DH: Podczas trasy BIA zagralicie 234 koncerty w rok. To naprawdę niesamowite!
MK: Tak, teraz gdy o tym mówisz....
DH: Jakš cenę, o której wspominasz, musiałe sam zapłacić?
MK: Hmm... to co robiłem przez te wszystkie lata, było w pewnym sensie ucieczkš od bardzo wielu spraw... W końcu doszedłem do takiego etapu, mniej więcej 10 lat temu, kiedy po prostu chciałem się odwrócić i pójć dokładnie w stronę, z której przyszedłem. Powoli odzyskiwałem kontrolę nad wszystkim, martwiłem się sytuacjš w domu i naprawdę chciałem wrócić do momentu kiedy będę znowu zwykłym facetem, który pisze piosenki i raz po raz je nagrywa, potem może zagra kilka koncertów (ponieważ zawsze je grałem), patrzšc na to teraz z perspektywy czasu nadal jeżdżę na tournee, ale nie sš to już takie ogromne trasy jak wtedy. Kiedy to wszystko jest takie ogromne, musisz mieć ogromnš scenę. Kiedy masz ogromnš scenę, to musisz mieć ogromny zestaw reflektorów, potem, żeby to wszystko przewieć musisz mieć ogromnš ekipę, zatrudniasz coraz więcej ludzi, których nie rozpoznajesz... Jednš z rzeczy, którš bardzo lubiłem w tournee, było spędzanie czasu z całš załogš, jedzenie wspólnych posiłków, to było trochę jak taka podróżujšca rodzina, ale kiedy to wszystko staje się za duże, to po prostu zaczyna przerastać. Za duże znaczy za duże i koniec.
DH: Mark, twoje piosenki wykonuje wielu innych artystów, dla Tiny Turner napisałe Private Dancer. Jak do tego doszło?
MK: Właciwie to nie napisałem tego z mylš o Tinie. Ten utwór miałem w pogotowiu podczas nagrywania albumu Love Over Gold i nawet nagralimy takš jazzowatš jego wersję, ale pomylałem, że nie za bardzo pasuje do reszty materiału - wtedy pomylałem o Tinie. Czasem tak się zdarza przy kompilowaniu albumu, że wród wielu czarno-białych fotografii nagle trafia się jedna kolorowa, której raczej nie chcemy umiecić razem z tamtymi. Private Dancer taki włanie był.
DH: No włanie, przecież to bardzo kobieca piosenka, prawda? Nie tylko kobieca, ale również idealna dla niej.
MK: Tak, zabawne, że póniej stała się również tytułem jej albumu. Bardzo się cieszyłem, że mogłem poznać Tinę, to mega-kobieta, i oczywicie wspaniała wokalistka, jak wiesz, i mylę, że wszyscy byli zadowoleni, że udało się jej powrócić w wietnym stylu i dokonać swego rodzaju odrodzenia.
DH: Ostatnio się zarzekała, że już nie będzie koncertować...
MK: Nie ma się co dziwić, ona już swoje zrobiła w tej kwestii...
DH: To prawda. Tina Turner i Private Dancer
PRIVATE DANCER
DH: To była Tina Turner i jej Private Dancer. Mark, wszyscy pamiętajš ten niezwykły koncert charytatywny LIVE AID, na którym pojawiłe się z grupš Dire Straits... Od tamtego czasu udzielałe się na wielu charytatywnych imprezach, takich jak: Music Teraphy, Save the Baby, Princes Trust, Music for Monserrat, o którym już mówilimy, Dunblane, Nelson Mandela oraz wiele innych tego typu koncertów z grupš The Notting Hillbillies tak, że z całš pewnociš twój udział w działalnoci charytatywnej jest znaczšcy.
MK: No cóż, to jest jedna z tych dobrych rzeczy, jeli chodzi o sławę... To znaczy, ja uwielbiam smak sukcesu, polecam go wszystkim, to naprawdę wietne uczucie, ale równie fantastycznie jest kiedy można wykorzystać też produkt uboczny sławy, poprzez wspieranie różnych inicjatyw na rzecz ludzi potrzebujšcych. Byc może to nie robi żadnej różnicy, z reguły jest zazwyczaj tylko kropla w morzu potrzeb, ale przynajmniej pozwala ci się czuć lepiej... To chyba tyle, tak naprawdę...
DH: A teraz zabierzmy cię do twych ródeł... Why Aye Man
WHY AYE MAN
DH: Mieszkałem swego czasu w Newcastle, pracowałem wtedy w telewizji Tyne Tees
MK: Tak , pamiętam to.
DH: Mieszkałem w Whitley Bay. Znasz to miejsce?
MK: Oczywicie, że tak. Jako mali chłopcy jedzilimy na plażę do Cullercoats i Whitley Bay. Napisałem o tym nawet w jednej z moich piosenek dawno temu Tunnel Of Love. Doskonale pamiętam wesołe miasteczko Spanish City, a muzyka jakš tam prezentowano, zawsze długo grała mi w głowie jako małemu chłopcu.
DH: To włanie wtedy mieszkałem po raz pierwszy nad morzem. Zawsze chciałem mieszkać nad morzem i pomimo tego, że mieszkałem tam przez ponad rok, nie sšdzę, żebym zdołał choć raz wybrać się na plażę tak było zimno. Jednak nie mogę tego powiedzieć o ludziach tam mieszkajšcych... To naprawdę piekny kawałek wiata, który ma swój specyficzny charakter, nie sšdzisz?
MK: O tak, próbuję tam wracać tak często, jak to tylko możliwe. Jeden z moich chłopaków jest wielkim fanem Newcastle United, więc co jaki czas staram się go tam zabierać. Wspomniałe o otwartoci ludzi i pięknie tego miejsca... Zgadzam się z tym.
DH: Tak, Northumberland jest pięknym i dzikim zakštkiem. Why Aye Man był wykorzystany jako tło muzyczne do ostatniej serii odcinków Auf Wiedersehen Pet. Jak do tego doszło, że wybrano akurat ten temat?
MK: Jimmy Nail swego czasu opowiadał mi o swoich wrażeniach z ceremonii północnoamerykańskich Indian, i zauważył on że oni brzmiš jak Geordies z tymi swoimi okrzykami why aye!! I to z tej jego opowiastki wzišłem pomysł. Ale tak naprawdę nigdy nie napisałem niczego specjalnie na potrzeby ostatniej częci serialu, właciwie to napisałem co, co dotyczyło znacznie wczeniejszych częci, które opowiadały o emigracjach na kontynent za pracš, z powodu ogromnego bezrobocia w UK. No, ale to nie pasowało do kontekstu ostatniej częci, więc wpadlimy na pomysł, żeby użyć samego refrenu, który składa się z tylko trzech słów... No i tak się stało.
DH: Why Aye Man znajduje się na albumie The Ragpickers Dream. Co jeszcze możemy tam znaleć?
MK: Całkiem niedawno otrzymałem pięknš gitarę akustycznš (
Martin HD-40MK przypis tłumacza ) na której grałem mnóstwo w domu i na której zaczšłem pisać piosenki. Na samym albumie jest również dużo elektrycznej gitary, ale to właniej na akustycznej napisałem wszystkie melodie. Tak mi się podobało to granie, że po tym jak miałem napisanych kilka piosenek, pomylałem sobie, że może powinienem zarejestrować je na płycie. Bardzo lubię ten twórczy etap, kiedy zbieramy się z chłopakami i z moich zapisków na papierze po jakim czasie powstaje album. To naprawdę wspaniałe chwile.
DH: Kto towarzyszy ci na tej płycie?
MK: W dużej mierze to jest dokładnie ta sama ekipa, co na trzech (powinno być dwóch przypis tłumacza) poprzednich. To jest najmniej praktyczny zespół wiata, ja i Guy jestemy z Londynu, Jim Cox jest z Long Beach w Kalifornii to całkiem spora odległoć. Z resztš chłopaków spotykamy się mniej wiecej w połowie drogi. Tak więc nie jest to może praktyczne, ale działa.
DH: Czy jest jeszcze jaka piosenka z nowego albumu, którš chciałby usłyszeć dzisiaj?
MK: Zagraj Quality Shoe, to jest doć zabawny numer.
DH: A więc posłuchajmy. Quality Shoe
QUALITY SHOE
DH: Quality Shoe Marka Knopflera można go znaleć na jego najnowszym albumie. Mark, co masz w planach na najbliższš przyszłoć?
MK: Dawno nie byłem na tournee... Mylę, że będę teraz mylał, żeby złożyć do kupy jakie próby przed trasš, tak aby zakończyć ten cykl. Zagrać dla ludzi... nie za dużo... pomylimy pewnie o jakiej małej trasie.
DH: Masz również na swoim koncie kilka soundtracków. W latach 80tych napisałe muzykę do filmu Local Hero. Czy jest to co, czym też chciałby się jeszcze kiedys zajšć?
MK: Nie jestem pewien, zawsze mam duże wštpliwoci kiedy to robię gdyż nigdy nie uczono mnie jak to należy robić. Nie mam wprawdzie problemów aby raz po raz ułożyć jakš melodię, ale zawsze zastanawiam się czy powinienem się tym w ogóle zajmować. Jednym z ważniejszych powodów, dla których jednak to robię od czasu do czasu jest fakt, że zmusza mnie to w pewien sposób do grania na gitarze, jako że jestem z natury doć leniwy i nie ćwiczę wystarczajšco. W momencie, kiedy mam do napisanaia soundtrack, siłš rzeczy muszę wzišć się do roboty, co jest dobre. Może więc jeszcze kiedy się za to wezmę, nie wiem.
DH: Teraz będzie pytanie, które lubię zawsze zadawać moim gociom zanim wyjdš. Czy jest w życiu co, co zawsze chciałes zrobić, a nie zrobiłe, z powodu np. braku czasu? Może to być z muzycznego lub innego poletka...
MK: Naprawdę nie wiem... Chciałbym nagrać kilka płyt, których będę mógł słuchać. Może kiedy się uda, uczę się bardzo powoli... Ostatnio zainteresowałem się bardzo procesem nagrywania, bardziej niż kiedykolwiek i jestem w trakcie budowy studio. Chciałbym nauczyć się trochę więcej w tym temacie i zamiast tylko pisać piosenki, chciałbym nauczyć się jak je poprawnie nagrywać.
DH: Cóż, życzę ci w tym powodzenia. Dziękuję za przyjęcie mego zaproszenia. Na zakończenie zagramy Romeo and Juliet grupy Dire Straits. Mark Knopfler dziękuję bardzo.
MK: Dziękuję również.
ROMEO AND JULIET