Liczba postów: 1,632
Liczba wątków: 79
Dołączył: 09.2004
Hej. Nie umarlem jeszcze w czelusciach prac moich, wracam na forum z pewnymi przemysleniami......
Z nowosci - nic sie nie zmienilo , dalej jestem z wami, bardziej czytam jak pisze, ale wracam po czasie - dzieki Andrzej za ciagle namowy ;D
Jako rocznik 1973, wychowany na latach osiemdziesiatych, kiedy moja swiadomosc osiagnela wyzyny percepcji, doznalem urazu. XXI wiek mnie nie kreci. Nie znajduje sie....
Moja playlista zawsze obfitowala w najroznijsze utwory, od pop rocku az po ciezkie gitarowe brzmienie. Mam jednak wrazenie ze naszym idolom spilowano kly. I tu kilka slow dla ortodoksyjych sluchaczy M.K. - od zawsze jestem jego fanem, kazda plyte kupie obligatoryjnie, bez wzgledu na zawartosc - a jednak tylko lata D.S. w pelni zaspokaja moja radosc, moje ego czuje sie nasycone a dusza pelna. Zawsze bede docenial JEGO kunszt, ale brakuje mi pazura. Wybaczcie wiec za slowa, ktore padna w kolejnym watku - jako moi wspolbratymcy z forum zrozumiecie (mam nadzieje) i retoryka zostanie zrozumiana i doceniona bez niepotrzebnych antaginizmow.
Przechodze do serum. Zawiodlem sie. Bardzo. PO 635-tym wysluchaniu Kate Bush i Davida Gilmoura dalem spokoj. Wyslalem ich na emeryture. Zaczne niepoprawnie od panow (pana). David Gilmour mnie zawsze urzekal swoja gitara. Jestem fanem floydow od czasu the Wall - oczywiscie perly z Dark Side mnie zawsze chwytaly za serce, ale przelom lat 70/80 to dla mnie esencja muzyki. Po Division Bell spodziewalem sie objaiwnia - na solowej plycui genialnego gitarszty. Kupilem te plyte na lotnisku w Londynie (po polsku Londek - vide MI) - za cale 16 funciakow, odmawiajac sobie kanapek na droge powrotna - a z wizz air trwalo to dosc dlugo Moje rozczarowanie bylo mocne - szkoda bylo tych pieniedzy. PO 1, 2, 28 przesluchaniu, nie znajduje nic dla siebie. Nie ma dramatyzmu, napiecia, checi tworzenia. NIC. Nie ma tam NIC. Tak samo bylo po koncercie w Stoczni. Gorzej bylo tylko ze STING-iem w Warszawie. Szkoda czasu, pieniedzy i serialow na TVP 1. Lepiej rozsiasc siez flaszka wyborowej i zapomniec o XXI wieku w muzyce. Wlaczyc VIVE i posluchac jeczacych do ksiezyca murzynow, przerabiajacych stare, dobre numery na covery z krecacymi dupciami panienkami. Kate Bush tez zawiodla. Na calej linii. Liczylem, ze ta ikona kobiecosci i namietnosci w muzyce, da mi wiele estetyczno-muzycznych wrazen. Zawiodlem sie. Po euforii, ktora wziela sie informacji ze Kate wypuszcza 85 minut muzyki na 2CD, przyszlo ochlodzeni...... 68 zl - POLSKICH- CIEZKO ZAROBIONYCH - poszlo na smieci. Koniec suity Aerial pozostawia niedosyt Kate. Reszta na smietnik....
We wtorek jade zweryfikowac FISH-a. 20 lat po Misplaced Childhood. Napisze relacje. I skoncze ten felietonik - dochodzac do naszego mistrza. Do zobaczenia, nie krytykujcie mnie za zbytnio. Wroce we srode.
RAINGOD
and it's your face I'm looking for on every street...
Liczba postów: 1,444
Liczba wątków: 20
Dołączył: 07.2004
Jestemy równienikami, Raingod. I, jak widzę, dzielimy te same odczucia. Socjologia ma na nie gotowš odpowied. Każde pokolenie najbardziej przywišzuje się do tej muzyki (bšd sztuki w szerszym pojmowaniu), której słuchało w latach największych wzruszeń i uniesień emocjonalnych. Pomijajšc czasy niepokojów społecznych (wojny itp.), takim okresem sš zawsze lata młodoci. Pierwsze miłoci, rozmaite próby dowiadczania upragnionej dorosłoci, rodzšca się wiadomoć życiowych wyzwań - to wszystko tak zmienia człowieka, że z większš wrażliwociš chłonie np. muzykę. Mózg za nadaje jej wtedy etykietkę "najważniejsza", a więc często "najlepsza". Każda piosenka, każda płyta usłyszana po latach jest w naszych głowach automatycznie porównywana z tamtš i oceniana. Im silniejsze piętno odcisnęła na nas młodoć, czas dojrzewania - tym wyższš poprzeczkę stawiamy wszystkiemu, co przychodzi póniej.
To nie sš żadne wymysły, ani akademickie teoretyzowanie. Na tej prawidłowoci oparte sš na przykład badania marketingowe w rozgłoniach radiowych - w ten sposób ustala się jakš muzykę lubiš docelowi słuchacze.
Pomijajšc jednak socjologiczne dywagacje, obiektywnie trzeba przyznać, że dobrej muzyki jest coraz mniej. Do szału doprowadzajš mnie kolejne przeróbki znanych hitów. Mam na to pewnš teorię. Liczba możliwych kombinacji dwięków (z zakresu słyszalnego przez ludzkie ucho), z których można ułożyć melodię - jest przecież ograniczona. Najprawdopodobniej jestemy wiadkami przekroczenia "masy krytycznej". Zasób oryginalnych melodii wyczerpał się, bšd się wyczerpuje. To dlatego tyle jest "odgrzewanych kotletów". Nie sšdzę, by udało się wymylić jeszcze jaki wyrazisty gatunek muzyczny. Wtórnoć, plagaty i skrajny eklektyzm - tyle pozostało dzi kompozytorom. Najgorzej za, kiedy dochodzi do autoplagiatów. Od ukazania się "The Ragpicker's Dream" na każdej kolejnej płycie MK słyszę - nie tyle echa, co wyrane zapożyczenia z własnych, starszych utworów...
Można też podejć do sprawy trywialnie: starzejemy się, Raingod.
Liczba postów: 1,632
Liczba wątków: 79
Dołączył: 09.2004
To nam pozstalo umowienie sie na wodke A powaznie - starzenie to nic zlego. Mamy swoj swiat, wykreowalismy sobie wlasny gust, pasje, i tego sie trzymajmy. Nasi roszice sluchali beatelosow i chwala nam za to - pokazali ze mlodosc ma swoja percepcje, ktora przenosimy na reszte zycia. Cieszmy sie ze zostalismy fanami M.K., cokolwiek nie nagra!
and it's your face I'm looking for on every street...
Liczba postów: 1,444
Liczba wątków: 20
Dołączył: 07.2004
Liczba postów: 1,651
Liczba wątków: 16
Dołączył: 01.2005
Witaj Raingod! Brakowało tu Twoich Opowieci . Ja oczywiscie zgadzam się z waszym zdaniem, że w dzisiejszych czasach muzyka zeszła na psy, ale również Olafa teza przemawia do mnie, że każde pokolenie widzi dobrš muzykę inaczej i zazwyczaj jest ona odzwierciedleniem czasów młodoci, kiedy dopiero tworzy się wrażliwoć każdego z nas. Czy faktycznie jednak wszystko w tej dzisiejszej muzyce zeszło na psy? Czy faktycznie nie ma juz pomysłów i twórców, którzy potrafiš stworzyc co co poruszy, co co będzie wieże? Oczywicie każdy z nas będzie odbierać muzykę trochę inaczej (mimo że jestemy z tego samego pokolenia i wychowalimy się na tym samym), ja np nigdy nie powiedziałbym, że Kate Bush zawiodła na całej linii, wręcz przeciwnie- płyta, o której pisze Raingod bardzo do mnie trafiła... a już na pewno nie użyłbym słów typu 'autoplagiat', jak zrobił to Olaf w stosunku do tego, co ukazało się po Ragpicker's Dream. Bez przesady panowie. Tak sprawę ujmujšc cały album Communique jest autoplagiatem albumu debiutanckiego DS, a Private Dancer jest niczym innym jak autoplagiatem Love Over Gold. To zupełnie normalne, że w całej twórczoci artysty pojawiajš się podobne motywy. Według mnie to wcale nie autoplagiat, tylko wręcz pewien znak firmowy, wyznacznik pewnego stylu kompozytora (co po czym można poznać go i powiedzieć - "O, to jest typowo knopflerowskie"). Jestem pewien, że w każdej dyskografii znajdziemy tego typu analogie i chyba okrelenie 'autoplagiat' jest tu troche za duże (nie na miejscu).
Cytat:Originally posted by Olaph72
Wtórnoć, plagaty i skrajny eklektyzm - tyle pozostało dzi kompozytorom
Nie wierzę . Nie sšdzę . Eklektyzm wcale nie musi być odbierany pejoratywnie, a w takim wietle odebrałem Twojš wypowied, Olaf.
Nawet jeli nie powstanie już żaden oryginalny i wyrany kierunek muzyczny, istnieje jeszcze tyle kombinacji muzycznych, tyle pomysłów, tyle nieodkrytych melodii... ja wierzę, że to ocean, który nie ma końca. Trzeba tylko umieć po nim pływać. A że jest coraz trudniej? To fakt. Na szczęcie jest Mark... Póki on gra i tworzy, nie boję się wcale .
...Well He's a big star now but I've been a fan of his for years,
the way he sings and plays guitar still brings me to tears...
Liczba postów: 1,444
Liczba wątków: 20
Dołączył: 07.2004
Szanuję Twój optyzmizm, Kuba, ale go nie podzielam. To co miałem na myli, to bynajmniej nie "znak firmowy". Może nim być charakterystyczne brzmienie gitary, specyficzna technika gry, pewne sztuczki wykonawcze i z całš pewnociš styl kompozytorski (jeli można użyć takiego okrelenia). Czym innym jednak ogólne i szeroko ujęte podobieństwo różnych elementów twórczoci, a czym innym ewidentne powtórzenie pewnych motywów. Zamierzone, czy nie - to inna sprawa. Natomiast odczucia mam ambiwaletne, kiedy na nowej płycie mojego ulubionego artysty słyszę (a umiem słuchać) motywy z jego starszych piosenek. Z jednej strony miło wiedzieć, że wcišż pływa w tej samej wodzie. Z drugiej za - niekiedy kręci się w kółko.
Odchodzšc na chwilę od MK, polecam Ci wysłuchanie muzyki do dwóch filmów: "Twierdza" i "Gladiator". Obie partytury wyszły spod ręki tego samego kompozytora - Hansa Zimmera. Pierwszy film powstał w 1996 roku, drugi w 2000. Podobieństwo kompozycyjne jest tak uderzajšce, że nie ma mowy ani o pomyłce, ani o "wyznaczniku stylu".
Liczba postów: 9,591
Liczba wątków: 318
Dołączył: 08.2004
Witam moje pokolenie Długi temat ale kiedy patrzę na siebie, to przed laty byłem bardziej "zamknięty" i większym ortodoksem jeli chodzi o muzykę. Przypuszczam, że nie mogło być inaczej jeli wychowywalem się na audycjach Tomka Beksińskiego. Jeli kiedykolwiek zetknęlicie się z Beksš wiecie co mam na myli. Wszystkie te noce i magiczne spotkania nie przepadnš jak łzy w deszczu. Ale czas nie czeka na nikogo i obecnie jestem bardziej otwarty na nowe. Brakuje mi przewodnika ale jako trzeba sobie radzić. Może to wynika z mojej pracy którš wykonuje na co dzień. A zamykać sie nie można. Cały czas trzeba poszukiwać. Cały czas trzeba kształować swojš wrażliwoć. Nie tylko przeszociš. Mark ma chyba rację, że przesadnie celebrujemy nostalgię. Jest wiele muzyki którš trzeba odkryć i do której trzeba dotrzeć. Nawet jeli będzie nam co przypominać, bo nic więcej nie można wymyleć to i tak moim zdaniem warto. Ja wszędzie (mam na myli muzykę) szukam piękna. Wiem co lubię. Choć z czasem pewnie skorupa grubsza, ale nie jest tak że fascynacji brak.
Dodam jeszcze, że nigdy nie podchodziłem do MK na zasadzie: to już było. Akurat plyta The Ragpicker's Dream jest dla mnie wyjštkowa pod wieloma względami. Nawet powiedziałbym nad wyraz oryginalna bardziej niż Golden Heart. To jest Mark Knopfler i zawsze będziemy Go słyszeć podobnego do DS czy solowych płyt, utworów wczeniejszych. Nie spodziewajmy się i nie wymagajmy od MK że nagle stanie się jakim super szybkim wcieleniem Joe Satraniego czy kim podobnym. Nie jest też tak że Mark Nas niczym już nie zaskoczy. Ale czy to nie piękne że mniej więcej wiemy na co możemy liczyć? Ja się cieszę
Something's going to happen
To make your whole life better
Your whole life better one day
Liczba postów: 1,444
Liczba wątków: 20
Dołączył: 07.2004
Robson, idziemy poboczem, więc wepchnę nas bezceremonialnie na rodek drogi. Posłuchaj "Back To Tupelo" i "Iron Hand". Jeli nie słyszysz podobieństwa melodycznego, to... pokaż mi słonia, który Ci to zrobił.
Liczba postów: 9,591
Liczba wątków: 318
Dołączył: 08.2004
Dobre! Oczywicie że podobieństwa sš. Ale ja nie podchodzę do tego na zasadzie; o to zagrał tak samo a tu z kolei też nie wymylił niczego nowego a tam skopiował swoj styl. Ja po prostu słucham i nawet jeli mam skojarzenia a przecież mam to dany utwór lšduje w tej samej szufladzie i jest dla mnie tylko w takim samym duchu ale tak naprawdę inny. Ja się po prostu godzę na tak układ i nie mam pretensji do swojego słonia (niech robi swoje)
Something's going to happen
To make your whole life better
Your whole life better one day
Liczba postów: 1,761
Liczba wątków: 71
Dołączył: 11.2004
Dziękuje Raingood - warto było czekać.
Po wypowiedziach moich poprzedników (Raingood,Cooba,Olapf 72 i Robson) wpadłem w zadumę. Uwielbiam ludzi, którzy potrafiš opisacć muzykę w słowach.
wietnie się Was czyta......no włanie, a póżniej długo myli nad retorycznymi zagadnieniami i sugestiami. Kilka Waszych metafor zaprogramowałem już na twardym dysku obydwu pólkul mózgowych.Wiem ,że warto, i wiem, że nie mogš wypać z pamięci. ENTER
We are the sultans of swing...
Liczba postów: 1,444
Liczba wątków: 20
Dołączył: 07.2004
Robson, a ja się na to nie godzę i piętnuję każdš wtórnoć. No i dręczy mnie dysonans emocjonalno-analityczny. Bo jako słuchacz-fan pokocham każdy dwięk jaki wyjdzie spod palców MK. Ale nie jestem bezkrytyczny, i jako słuchacz-recenzent wychwytuję takie kiksy.
Liczba postów: 1,651
Liczba wątków: 16
Dołączył: 01.2005
Cytat:Originally posted by Robson+Oct 2 2006, 04:11 PM--></div><table border='0' align='center' width='95%' cellpadding='3' cellspacing='1'><tr><td>QUOTE (Robson @ Oct 2 2006, 04:11 PM)</td></tr><tr><td id='QUOTE'> Wszystkie te noce i magiczne spotkania nie przepadnš jak łzy w deszczu. Ale czas nie czeka na nikogo i obecnie jestem bardziej otwarty na nowe. Brakuje mi przewodnika ale jako trzeba sobie radzić. Może to wynika z mojej pracy którš wykonuje na co dzień. A zamykać sie nie można. Cały czas trzeba poszukiwać. Cały czas trzeba kształować swojš wrażliwoć. Nie tylko przeszociš. Mark ma chyba rację, że przesadnie celebrujemy nostalgię. Jest wiele muzyki którš trzeba odkryć i do której trzeba dotrzeć. Nawet jeli będzie nam co przypominać, bo nic więcej nie można wymyleć to i tak moim zdaniem warto. [/b]
Pięknie powiedziane Robert. Ja chciałbym tylko dodać, że sam stałe sie teraz przewodnikiem. Przez to co robisz (a przede wszystkim dzięki temu jak to robisz) jeste godnym następcš i kontynuatorem tego co kiedy zaczšł Beksa w swych niezapomnianych audycjach.
<!--QuoteBegin-Olaph72
Robson, a ja się na to nie godzę i piętnuję każdš wtórnoć. No i dręczy mnie dysonans emocjonalno-analityczny. Bo jako słuchacz-fan pokocham każdy dwięk jaki wyjdzie spod palców MK. Ale nie jestem bezkrytyczny, i jako słuchacz-recenzent wychwytuję takie kiksy. [/quote]
Olaf, takich przykładów jakie podałe jest w muzyce (nawet tylko MK) cała masa. Tak naprawdę można by każdy utwór porównywac do siebie i pewnie w wielu z nich znalazłby echa poprzednich. Nie jestem pewien czy tak naprawdę w muzyce chodzi o to, żeby za każdym razem stworzyć co zupełnie innego, oryginalnego, co nie będzie mieć znamion (ladów) poprzednich utworów? Jest to niemożliwe i chyba nawet bym tak nie chciał.Przecież poniekšd tego włanie chcemy od ulubionego wykonawcy, by przekazał nam nowe dwięki ale w starym, dobrym stylu, używajšc sprawdzonych metafor (znaków firmowych) jednak innymi rodkami wyrazu (aranżacjami). Nawet jak spojrzysz na cały materiał DS, istnieje tam całe mnóstwo analogii typu Back To Tupelo - Iron Hand. Ja omielę się nawet powiedzieć, że gdyby Sultans Of Swing zagrać w innej tonacji, na innym instrumencie (innej aranżacji), w innym tempie i dopisać inne słowa - byłaby to zupełnie nowa piosenka, nowa historia opowiadajšca o czym innym. Chyba nie warto się czasem wgłębiać w takie analogie i doszukiwać się tego typu 'kiksów' - jak to nazwałe. Naprawdę tak Cię to razi? Ja nie zwróciłbym na to nawet uwagi, gdyby o tym nie wspomniał... Skoro piętnujesz każdš wtórnoć, to dlaczego tak lubisz covery MK/DS w wykonaniu Druhej Travy?
...Well He's a big star now but I've been a fan of his for years,
the way he sings and plays guitar still brings me to tears...
Liczba postów: 1,444
Liczba wątków: 20
Dołączył: 07.2004
Bo czym innym jest ukłon w stronę Artysty, a czym innym beztroskie dokonywanie "zapożyczeń", bšd kopiowanie stylu. Poza tym w takim przypadku górę bierze we mnie fan, skrzętnie gromadzšcy tego rodzaju ciekawostki.
Tak jak napisałem wczeniej - walczš we mnie wrażliwy słuchacz i uzbrojony w mędrca szkiełko i oko analityk. Czasem zwycięża ten pierwszy, czasem ten drugi.
Odnoszšc się za do Twojej, Kuba, uwagi o "autopodobieństwach" w twórczoci DS - uprzejmie proszę o jaki przykład. Jestem bowiem odmiennego zdania. Nie od dzi stoję na stanowisku, że w czasach DS mój ulubiony Artysta był bardziej oryginalnym twórcš.
Na marginesie: czy uwierzycie, że z "The Ragpicker's Dream" - po tylukrotnym przesłuchaniu, jestem w stanie przypomnieć sobie zaledwie trzy, cztery melodie?!?! Podczas gdy na przykład całš "Sailing To Philadelphia" mogłem byłem zapiewać (gdybym nie fałszował) i zagrać (gdybym umiał grać na jakim instrumencie) od pierwszej do ostatniej nuty już po czwartym wysłuchaniu... To też jest pewien symptom.
Liczba postów: 322
Liczba wątków: 3
Dołączył: 05.2005
Stawiajš się moje roczniki - melduję się i ja .
Raingod gdybym poszukujšc dwięków dla siebie poprzestała na przeglšdaniu tzw. muzycznych kanałów i pływaniu w mętnych falach eteru (czyt. odsłuchiwaniu radiowych stacji) na zasadzie jak leci, z całš pewnociš przyszłoby mi teraz ze łzami w oczach i rozpaczš w duszy podpisać się pod Twoim wczorajszym postem.
Z pewnociš jest mi w tej chwili łatwiej (i poniekšd radoniej) pisać, gdyż zarówno nowa Kate Bush jak i David Gilmour zdecydowanie do mnie trafiajš (jasne, nie brak na tych albumach chwil... słabszych , powiedzmy sobie jednak szczerze ileż albumów z przeszłoci wprawia w muzycznš ekstazę od pierwszej do ostatniej nuty...?).
Przy wszystkich moich codziennych zawodach i całej mojej muzycznej ortodoksyjnoci (jednak) bynajmniej nie upatrywałabym w XXI wieku końca Muzyki jako takiej. Ani nawet Muzyki, którš miem nazywać swojš (lepszš czy gorszš - nie mnie osšdzać).
Jasne można odwrócić się plecami do dwięków, które nas zewszšd atakujš, plunšć na to wszystko i odejć w mrock z pogardliwš minš. Gdybym jednak kiedy obraziła się na P. Gabrielu za jego wczesne (ambientowe) eksperymenty, ominęłoby mnie So, Us, Passion (...). Gdybym miertelnie obraziła się na Fishu za to, że swoim odejciem pogrzebał przyszłoć Marillion, nigdy nie sięgnęłabym po Vigil in a Wilderness of Mirrors (i wszystko, co po nim), ani też (o zgrozo! po solowego Hogartha, nie wspominajšc nawet o Marillion.2 (wtedy nie dostałabym Brave, Afraid of Sunlight (...) - choć do tej pory uważam, że pozostanie przy tej samej nazwie zespołu było sporym nadużyciem wobec fanów).
Przykłady można mnożyć, jednak nie w tym rzecz. Istotniejsze wydaje się pytanie: czy można odmawiać komukolwiek, a już w szczególnoci artycie (i to nie tylko na muzycznym poletku) prawa do poszukiwań? I czy jest co bardziej ekscytujšcego w odkryciach od... ich odkrywania? Dlatego dalej z obłędem w oku i rozwianym włosem będę buszować wród półek i pudełek (choć tu gdzie jestem nawet przerzucać nie ma czego - istna muzyczna pustynia). Jasne - będę się krzywić, często (większoć?) odrzucać, ale z całš pewnociš (przynajmniej od czasu do czasu) także odnajdywać. Czego i Tobie serdecznie życzę.
PS. Olaf - w życiu nie wpadłoby mi do głowy (ani też ucha) porównanie Back To Tupelo z Iron Hand
To tylko dowodzi jak różne mogš być nasze odbiory
Mylšc o autoplagiatach nasuwa mi się z automatu kilka nazwisk i tytułów ich dzieł, jednak (to ciekawe) nie byłby to nigdy Mark Knopfler...
<span style=\'color:gray\'>And what have you got at the end of the day?
What have you got to take away?</span>
Liczba postów: 1,632
Liczba wątków: 79
Dołączył: 09.2004
Cytat:Originally posted by Evelda@Oct 3 2006, 10:38 AM
Stawiajš się moje roczniki - melduję się i ja .
Raingod gdybym poszukujšc dwięków dla siebie poprzestała na przeglšdaniu tzw. muzycznych kanałów i pływaniu w mętnych falach eteru (czyt. odsłuchiwaniu radiowych stacji) na zasadzie jak leci, z całš pewnociš przyszłoby mi teraz ze łzami w oczach i rozpaczš w duszy podpisać się pod Twoim wczorajszym postem.
Evelda, masz w tym częć racji, ale.... Ja nie generalizuje. Za ostatnia plyte Petera Gabriela UP mógłbym oddać roczny zapas Whisky Natomiast pamiętajmy ze Gabriel nagrywa jedna plyte na 10 lat (nie biorac pod uwage OVO MILLENIUM, bo to inna bajka) i jest to plyta dopieszczona do ostatniego dzwieku, styl zachowany a jednoczesnie nie brak na niej nowoczesnego, na pewno oryginalnego brzmienia. Natomiast pan Gilmour po 12 latach milczenia wydaje plyte, ktora usypia. (cyt. z koncertu, po kilku utworach z nowej plyty: DAC MU GERIAVITU! . Nie ma momentow, nie zachwyca, nie lapie za gardlo. Jest cholernie poprawna i stonowana. Przesluchalem ja chyba ze 120 razy i nie chce mi sie do niej wracac. Fish ma przeblyski - ale nie jest to ten FISH co za czasow VIGIL. Ostatnia plyta Field of Crow ma kilka pereł, chociażby Scaterring Crows. Reszta bardzo, bardzo przecietna. Natomiast zalew sieczki na kanalach TV jest nieprawdopodobny. To jest MASAKRA. I dlatego nie ogladam, słucham kilku stacji radiowych, które niesmialo okupuja ostatnie niezdobyte przez komerche przyczółki. Sa to jednak jednostki. Ale na szczescie sa. Powstaje w obecnych czasach wiele wspanialej muzyki, ale dostep do niej jest strasznie utrudniony, nasze pokolenie zostalo zepchniete na margines, tak jakbysmy mieli po 85 lat i mogli jedynie sluchac kapeli podworkowej GERIATRIC BOYS AND OLDER GIRLS. W moim pierwszym watku chcialem raczej pouzalac sie nad faktem ze starzy wyjadacze i tygrysy sceny rockowej lat 80 stracili ostrosc, stepily sie im pazury i powypadaly kly. Ale jak widac,(vide Peter Gabriel) wcale tak nie musi byc. Siegam najczesciej do produkcji z tamtych lat. I czekam az moi idole sie obudza z letargu bo wierze ze jeszcze na wiele ich stac.
P.S. Do przykladow Markowych w koncu dojde, ale zbieram ladne slowa, aby nie zostac wypisanym z forum
and it's your face I'm looking for on every street...
Liczba postów: 1,444
Liczba wątków: 20
Dołączył: 07.2004
Evelda, podany przeze mnie przykład nie jest wcale kwestiš odbioru. Podobieństwo JEST, i to zdecydowanie zbyt duże. Z faktami nie można dyskutować. Ale za to "z mšdrym człowiekiem to i pogadać ciekawie", jak napisał Dostojewski.
Liczba postów: 9,591
Liczba wątków: 318
Dołączył: 08.2004
Cytat:Originally posted by olaph72@Oct 3 2006, 12:22 AM
Robson, a ja się na to nie godzę i piętnuję każdš wtórnoć. No i dręczy mnie dysonans emocjonalno-analityczny. Bo jako słuchacz-fan pokocham każdy dwięk jaki wyjdzie spod palców MK. Ale nie jestem bezkrytyczny, i jako słuchacz-recenzent wychwytuję takie kiksy.
Wtórnoć? To też kwestia dyskusyjna. To co dla mnie jest wtórne niekoniecznie musi być dla kogo. Nie ma tutaj jak sšdzę żadnych wyznaczników. Każdy ma na to inne spojrzenie. Olaf jeli uwaga dotyczšca bezkrytycznoci jest skierowana do mnie to bardzo proszę mnie jako przekonać, że rzeczywicie tak jest. Ale obawiam się że to zbyt duże słowa. Być może jest też tak, że każdy z nas ma innš literę krytyki. Co masz na myli mówišc o dysonansie emocjonalno- analitycznym bo obawiam się że wkraczamy na liski grunt?
Something's going to happen
To make your whole life better
Your whole life better one day
Liczba postów: 1,444
Liczba wątków: 20
Dołączył: 07.2004
Robson, to co miałem na myli, tłumaczyły dwa następne zdania. Nie piłem też do Ciebie. I nie rozumiem, co w tym przypadku znaczy "liski grunt".
Zawsze i wszędzie wypowiadam wyłšcznie swoje zdanie (chyba że kogo cytuję). Doskonale rozumiem Twój odruch stawania w obronie ukochanej muzyki. Natomiast niepokoi mnie leciutki ton przewrażliwienia, jaki pojawił się w Twoich wypowiedziach. Czy jeli podyskutujemy dłużej, to zaczniemy się obrażać i kłócić?
Trafiłe w sedno, Robson. Każdy ma prawo do osobistej krytyki. Moja każe mi zazwyczaj surowo traktować wtórnoć. Twoja być może nie. Ale w żaden sposób nie zmieni to mojego zdania.
Liczba postów: 9,591
Liczba wątków: 318
Dołączył: 08.2004
Bez przesady nie zamierzam sie ani kłocić ani obrażać. Skšd ten pomysł? W ogóle o tym nie mylałem. Niepotrzebnie się niepokoisz. Ja natomiast mogę się również niepokoić że tylko krytykujemy i krytykujemy i cały czas porównujemy. Ja nic innego nie czynię jak tylko wyrażam swoje zdanie i nie mylę aby Cię przekonywać aby zmienił zdanie. Podobnie jak Ty wyrażam swojš opinie. To działa w dwie strony Tyle w tym temacie.
Something's going to happen
To make your whole life better
Your whole life better one day
Liczba postów: 1,444
Liczba wątków: 20
Dołączył: 07.2004
Ja tu nie wchodzę, żeby agitować albo prać mózgi. Ten wštek zaczšł się od gorzkich słów krytyki, więc nie dziw się, Robson, że padło ich więcej.
Ale potrafię też chwalić, żeby nie było niejasnoci. Oczywicie, kiedy jest za co.
|