Liczba postów: 1,761
Liczba wątków: 71
Dołączył: 11.2004
No własnie , było już może na Forum kilka podobnych tematów w formie, ale jako nigdy nie recenzjonawalismy poszczególnych płyt Marka, bioršc je chronologicznie.
Przez najbliższe dwa miesięce proponuję, abymy wszyscy napisali swoje opinie o pierwszej DS. Pózniej weżmiemy nastepnš, a wiec Communique itd.
Nie ukrywam, że jestem bardzo ciekaw Waszych opinii w odbiorze poszczególnych płyt. W końcu mam na Forum do czynienia z zawodowymi krytykami muzycznymi, a do takich Was zaliczam , ponieważ ta muzyka przemówiła do Waszych serc i upodobań. Nie rzadko kształtowała Waszš osobowoć i poszerzała horyzonty mylowe.
Zapewne każdy z Was ma jakš ciekawš historię zwišzanš z okrelonš płytš.
Temat ten sprowokuje Was do odtworzenia płyty, którš na przykład dawno nie słuchalicie. Spowoduje też zapewne inne spojrzenie na danš płytę i porównanie jak odbieralicie jš kiedy, a jak teraz.
NO TO KTO PIERWSZY ?????????????
We are the sultans of swing...
Liczba postów: 1,651
Liczba wątków: 16
Dołączył: 01.2005
Baardzo fajny temat, Andrzeju . Już od jakiej (dłuższej) chwili nosiłem się z zamiarem zaproponowania czego takiego. Napiszę co jak zbiorę myli .
...Well He's a big star now but I've been a fan of his for years,
the way he sings and plays guitar still brings me to tears...
Liczba postów: 9,591
Liczba wątków: 318
Dołączył: 08.2004
Cudny temat acz wcale niełatwy. Konfrontacja ze wspomnieniami różnej maci może przyprawić o zawrót głowy. Też bardzo bym chciał co "skrobnšc" ale podobnie jak Kuba muszę zebrać myli i znaleć się w odpowiednim czasie.
Something's going to happen
To make your whole life better
Your whole life better one day
Liczba postów: 1,324
Liczba wątków: 25
Dołączył: 10.2003
Andrzej, strzał w "10-tkę"
A long time ago came a man on a track...
Liczba postów: 1,761
Liczba wątków: 71
Dołączył: 11.2004
Wcale się Wam nie dziwię ,że jeszcze nikt nie podjšł się pierwszych recenzji. Okazało się(jak wspomina Robson), że to wcale nie łatwe. Sam gryzę się od kilku dni jak to ujšć, ale przed nami długie jesienne wieczory i mylę, że przyjdzie czas kiedy zabłyniemy i zaskoczymy. Ach , zacieram ršczki czekajšc na recenzje naszych "Forumowych Gwiazd".
PS. Ostatnio moja mama przypomniała mi jak to podczas słuchania pierwszej DS obudziłem jš o drugiej w nocy, żeby poszła ze mnš do piwnicy po węgiel(bo sam się bałem), wygasło w piecu i w pokoju zrobiło się zimno, a ja chciałem dalej słuchać. Szczerze mówišc po tylu latach zapomniałem o tym fakcie, ale mama ze swš pamięciš - pamięta wszystkie szczegóły(mama Andrzeja 77 lat) - ACH TE MAMY.
We are the sultans of swing...
Liczba postów: 1,536
Liczba wątków: 209
Dołączył: 05.2004
I've got a right to go to work but there's no work here to be found
------------------------
szefu
Liczba postów: 136
Liczba wątków: 0
Dołączył: 05.2005
No, to może ja spróbuję. Trochę krótka i sam nie wiem, czy moja recenzja to taka prawdziwa recenzja, którš tu bycie chcieli widzieć. Zatem, jakby co, to szczerze prosiłbym o jej usunięcie. Zastrzegam też, że moja "recenzja" nie będzie brała pod uwagę wielu czynników składajšcych się na proces powstawania danej płyty (większoć z Was ma wiedzę na temat Marka tak obszernš, że znacie odniesienie każdego słowa w jego piosence do konkretnej sytuacji, zdarzenia zwišzanej z Markiem lub tematem, który zwykl poruszać, itp...). Zatem moje recenzje będš raczej cechować personalne odczucie muzyczne. O tak o!
Przyznam, że płyta "Dire Straits" nie od razu przypadła mi do gustu. Nie od niej zaczynałem zaprzyjanianie się z twórczociš DS. Dynamika utworów "Walk Of Live" czy "Expresso Love" (od nich zaczynałem...) nieco nie współgrała z nieco alternatywnym punktem, który został zaprezentowany na płycie. Jest to zatem jeszcze niedojrzały Mark Knopfler, który dopiero szuka swej drogi. Dla wielu moich znajomych ta płyta była najlesza w całej twórczoci DS. Jest to możliwe! Jak najbardziej. Może taki młodzieńczy, jeszcze troszkę nieokrzesany styl muzyka podoba się najbardziej.
Do rzeczy. Otwierajšcy wszystko "Down to the Waterline" jest dynamiczny, z pomysłem. Zachęca słuchacza do dalszego słuchania. Trzeci utwór, "Setting me up" w moim przekonaiu, już nieco zachwiewa tę pewnoć. Jest zbyt groteskowy, "na hurra". Po chwili następuje zmiana i mamy do czynienia z "Six blade knife". To taki zaczštek tego, co mamy współczenie serwowane od Marka. Powolny blues, zabawa z gitarš, prosty rytm. Tak tam improwizacja. rednie. "Southbound Again" znów jakby z innej bajki, bez nutki przewodniej w utworze. Tego nie lubię. Z Sułtanami jest już pięknie. Ten utwór stanowi korzenie płyty. Na nim wszytsko się trzyma. Nieprzypadkowo znalazł się w rodku setlisty. Szkoda tylko, że tak szybko się kończy, ale to już stary temat. Utwór ratuje spoistoć całego wydania. mało tego, orzewia płytę - a właciwie jej dalszš czeć. Od tej pory mamy pomysł na grę. Przepięknie zagrane "Wild West End" jest tego przykładem. Warto zatem czekać na koniec płyty. Tutaj pokazuje się przyszły Mistrz.
Płyta jest rednio udana, kiedy zważymy na to, co nastało póniej. Sa momenty, jak w utworze "In the Gallery", kiedy pojawia się tak charakterystyczny rwany slide Marka. Można zatem rzec, że płyta otwiera nowy rozdział w historii rocka. Pod tym względem "Dire Straits" jest fenomenem. Szkoda tylko słabych momentów. Jednak takie klasyki, jak "Sultans Of Swing" czy "Wild West End" starczyłyby na zapełnienie nie jednej dobrej płyty.
"Dire Straits" jest prosta, nieskomplikowana. Nie zmusza odbiorcy do wysiłku. Skłania wręcz do zajęcia się czym jeszcze oprócz samego tylko słuchania. Rytmiczne chórki zza głosu Marka kojš i pozwalajš odpłynšć. A to potrafi być grone...
Liczba postów: 1,651
Liczba wątków: 16
Dołączył: 01.2005
Uwaga, będzie długo...
Rok 1978 to był piękny rok. A najpiękniejszym miesišcem był czerwiec. To włanie wtedy ukazał się debiutancki album grupy, która prostym i nienarzucajšcym się stylem, a jednoczenie oryginalnociš i niebanalnociš, zaskarbiła sobie serca milionów ludzi na całym wiecie. Na samym poczštku byli two brothers and a stranger... 'Two brothers' to bracia Knopflerowie, 'stranger' to John Illsley basista. Póniej dołšczył do nich perkusista, Pick Withers i zaczęło się...
Piosenki po prostu pchały sie na wiat, ja MUSIAŁEM je nagrać tak komentuje po latach te pierwsze chwile Mark Knopfler, człowiek, który ukazał się wtedy wiatu nie tylko jako inteligentny obserwator i autor tekstów, ale także jako znakomity gitarzysta o wieżym i charakterystycznym stylu. W czasach kiedy na scenach koncertowych panował bezduszny punk, pierwszy album Dire Straits był jak łyk wieżej, ożywczej wody na pustyni. Jak dla mnie, jest to album najważniejszy. Jestem przekonany, że dla wielu (dla wszystkich?) artystów, dzieło które pokazujš wiatu po raz pierwszy jest fundamentem, na którym póniej buduje się całš resztę, pod warunkiem, że to pierwsze dzieło zostanie przyjęte życzliwie. Debiut Dire Straits był i nadal jest wydarzeniem niezwykłym. Za każdym razem słuchajšc tych pierwszych dwięków made by Knopfler ma się wrażenie, jakby zostały nagrane wczoraj. Album zachowuje wieżoć i sterylnoć mimo upływu lat. Dire Straits to także album , na który materiał powstawał najdłużej. Nie było żadnej presji (oprócz tej artystycznej, która siedziała gdzie głęboko w sercu Marka), żeby go pokazać wiatu. Nie było żadnego kontraktu, który mówiłby: czas już na następny album, powinnicie to nagrać jeszcze w tym miesišcu itp.) Na ten album Mark Knopfler miał najwięcej czasu jako autor. Piosenki dojrzewały powoli i rozwijały się w tematy muzyczne w małych mieszkankach w Leeds, Londynie czy Loughton, gdzie Mark studiował dziennikarstwo. W młodej artystycznej głowie pojawiały się pomysły, dojrzewała odwaga, i chęć podzielenia się muzykš z innymi. Była tam też ogromna chęć Sukcesu. Mark zawsze wiedział czego chce. Wiedział, że muzyka jest w nim silniejsza od wszystkiego innego, co robił, że musi wyjć na powierzchnię. Mark wiedział również, że aby zwyciężyć, trzeba oddać się temu bez ograniczeń i bez kompromisów. To wielka odwaga. Zrezygnował ze stałej posady by robić to, co czuł, że jest w nim najlepsze i najsilniejsze. On wiedział, że odniesie sukces. Był w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie. Miał też dużo szczęcia... Ale szczęciu trzeba dopomóc i on to zrobił. Zapytany kiedy czy miał wtedy receptę na sukces powiedział: Nie ma żadnej recepty, żadnego tricku. Trzeba tylko wiedzieć czego się chce, a przede wszystkim trzeba wierzyć w sukces, trzeba być go pewnym... Patrzšc na strone muzycznš tego niezwykłego debiutu, pierwsze co się rzuca w oczy to prostota formy. Dwie gitary, perkusja i bas. Kropka. Jednak to, w jaki sposób te cztery instrumenty sš zgrane ze sobš, jak tworzš jeden organizm, jest zapierajšce dech w piersiach. Od pierwszych sekund dajemy się porwać i już tak zostajemy, aż do ostatnich chwil, kiedy wybrzmiewajš ostatnie dwięki Lions. Muzyka ta jest prosta ale niebanalna. Jest chwytliwa i inteligentna. Słuchajšc tej płyty czuję się jakbym słuchał opowieci, której narratorem jest przyjemny niski głos, który bez wysiłku recytuje bardziej niż piewa, o tym co widzi wokół siebie. Ta umiejętna intonacja połšczona ze piewajšcš gitarš od samego poczštku stała się znakiem firmowym Dire Straits. Żadnego przerostu formy nad treciš i odwrotnie. W dobie punka i ostrej gitarowej szarpaniny, czyste i melodyjne dwięki stratocastera okazały się prawdziwym strzałem w dziesištkę. Knopfler potrafił zmusić (bez wysiłku) gitarę by powiedziała za niego wszystko, czego on sam nie zdołał wypiewać. Wokal Marka i jego stratocaster to jedna z najlepiej dobranych par, jakie znam. To jak stare dobre małżeństwo, które nie może bez siebie żyć, to jak dwie połówki jabłka... Tego samego jabłka.
Album zaczyna się nad rzekš Tyne. Słychać portowe syreny i w powietrzu czuć wilgotny mrok. Jestemy na wieczornym spacerze z dziewczynš. Schodzimy po dogleap stairways, w kierunku portu, na molo, gdzie bywajš żeglarze, coraz niżej aż do samej linii wody, gdzie będziemy tylko my, i morze. Down To The Waterline rozpoczyna wielkš przygodę z Dire Straits i jest to piękny poczštek... Kolejna historia jest o tym jak trudno w dzisiejszym wiecie o prawdziwš miłoć. I znowu motyw rzeki, która wypływa głęboko z ziemi niosšc ze sobš Water Of Love. Wszyscy jej potrzebujemy, szkoda, że mamy szansę na ożywczy łyk tylko wtedy gdy rzeka wylewa... Refleksyjny utwór, który jest moim zdaniem jednym z najpiękniejszych jakie napisał Mark. Po raz pierwszy mamy okazję słyszeć go jak gra na gitarze technikš slide, z tulejkš założonš na mały palec lewej ręki. Setting Me Up to z kolei zupełnie inny nastrojowo kawałek, choć tematyka również obejmuje sferę uczuć oraz kompromisów, jakie niezbędne sš w zwišzku dwojga ludzi. Bardziej podoba mi się jednak wersja demo tego utworu. Kolejny utwór na albumie Southbound Again - mógł być napisany w pocišgu relacji Newcastle Londyn. Powroty na południe z odwiedzin w domu, pełne refleksji o dorosłym życiu. Charakterystyczny Markowy riff gitarowy, jest zarówno tłem jak i wypełnienem tej opowieci. Six blade knife z kolei, to jak dla mnie analogia i synonim gitary, która ma szeć strun. Noż o szeciu ostrzach czyni Cię silnym, może byc wszysktim czego potrzebujesz igłš, żonš, czym tylko zechcesz. Jakże pięknie ta gitara mówi (piewa) w tym utworze... Słychać jakby dwięk otwieracza do puszek po słowach take away my mind as if you take away the top of the tin to przykład, jak mozna oswoić instrument by potrafił mówić swoimi dwiękami. Mark jest w tym mistrzem. Kolejna opowieć Sultans Of Swing, jest tš, która uczyniła zespół sławnym. Do dzi, jest to jedyny utwór z tego albumu, który obowišzkowo jest wykonywany przez Marka Knopflera na regularnych trasach koncertowych. Rzecz dzieje się w połudnowym Londynie, w jednym z muzycznych pubów, gdzie po godzinach pracy, amatorscy muzycy jazzowi oddaja się swemu hobby. Idšc w deszczowy wieczór w samym sercu Anglii, można nagle usłyszeć nuta w nutę muzykę rodem z Nowego Orleanu...Tytuły sypiš sie jak z rękawa - Creole Love Call, czy Dixieland... Radoć muzykowania, aż kipi z tego żywego utworu i to zarówno z tekstu jak i z niezwykłej melodii. To własnie tutaj Mark Knopfler pokazał wiatu najlepiej swoje gitarowe oblicze. To włanie dzięki temu utworowi, grupa Dire Straits zaistniała w muzycznym wiecie. Po odwiedzinach w pubie idziemy do galerii. In the gallery, które jak głosi legenda, Mark napisał na tylnym siedzeniu samochodu w trakcie powrotu z tejże, jest ciekawš refleksjš na temat sztuki i tego kto decyduje o tym, co jest prawdziwš sztukš a co nie. Autorem tamtej wystawy był Harry Philips ojciec przyjaciela Marka Stevea, z którym Mark po latach założył grupę The Notting Hillbillies. Londyn jest scenografiš wielu wczesnych piosenek Maestro. Jednym z najwspanialszych tego przykładów na tej płycie jest Wild West End, którym spacerujemy słuchajšc kolejnego utworu. Kawiarnia Angellucis stoi do dzi na Firth Street, dokładnie naprzeciwko klubu Ronniego Scotta, w którym Mark grał nie raz i nie dwa, a Shaftesbury Avenue nadal dumnie skupia całš plejadę londyńskich teatrów. Ostatni utwór na płycie również jest umiejscowiony w Londynie. Tytułowe Lwy do dzi dumnie zdobiš Trafalgar Square, a koscielny dzwon nadal nawołuje na wieczorne nabożeństwo...
Dire Straits to album niezwykły. Jest pięknym poczštkiem Legendy, która trwa do dzi. Jest wieży i oryginalny. Jest pierwszym dzieckiem, niektórzy twierdzš, że surowym i nieokrzesanym. Ja twierdzę, że wybitnym i inspirujšcym. Prostym i eleganckim. Jest wymarzonym Debiutem. W grudniu 2005 miałem okazję byc przez chwilkę ponownie w Londynie. Miałem zaledwie kilka godzin i wykorzystałem je by pojechać do dzielnicy Deptford. Odnalazłem Crossfield Estate, z historycznym budynkiem Farrer House, w którym rozpoczęła się historia Dire Straits. Spojrzałem w okno, za którym kiedy prawie 30 lat temu, mieszkali Mark, David, John i Pick... Ciekawe, czy ludzie, którzy tam teraz mieszkajš, zdajš sobie sprawę, że ciany ich mieszkania znajš na pamięć caluteńki pierwszy album Dire Straits... że były wiadkami narodzin Legendy? Jeli nie, to pewnego dnia im to powiem...
...Well He's a big star now but I've been a fan of his for years,
the way he sings and plays guitar still brings me to tears...
Liczba postów: 9,591
Liczba wątków: 318
Dołączył: 08.2004
Kuba jestem pod wrażeniem...I to bardzo dużym
Something's going to happen
To make your whole life better
Your whole life better one day
Liczba postów: 359
Liczba wątków: 25
Dołączył: 10.2005
Chyba trzeba będzie pomyleć o jakim wydaniu ksišżkowym z tego forum!!! Już te dwie pierwsze recenzje byłyby tego warte!
Liczba postów: 2,816
Liczba wątków: 59
Dołączył: 09.2004
I tego nam na forum trzeba !!
Pięknie !!
P.S. Teraz czekamy na konkurencyjš recenzję Robsona
Robercie - nie daj się długo prosić
Liczba postów: 9,591
Liczba wątków: 318
Dołączył: 08.2004
Co znaczy na konkurencyjnš Maćku?
Something's going to happen
To make your whole life better
Your whole life better one day
Liczba postów: 1,651
Liczba wątków: 16
Dołączył: 01.2005
Włanie, dlaczego konkurencyjnš? Nie cigamy się tutaj z nikim i nie konkurujemy, tylko wymieniamy własne opinie i zdanie. Słowa każdego z nas sš niezwykle cenne, bo sš indywidualne i NASZE . Bardzo podoba mi się to co napisał Steeven i czekam również na każde inne opinie na temat pierwszego albumu DS. Na tym polega ich wartoć, że każdy z nas może tę muzykę odbierać troszkę inaczej. Forum jest zywe tylko wtedy, kiedy się na nim pisze, a nie tylko czyta, także - zapraszamy także wszystkich goci, którzy nas podglšdajš a nie chcš pisać .
...Well He's a big star now but I've been a fan of his for years,
the way he sings and plays guitar still brings me to tears...
Liczba postów: 2,816
Liczba wątków: 59
Dołączył: 09.2004
Może le się wyraziłem z tš " konkurencyjnš " - intencjš mojš było zmobilizowanie Roberta do napisania kilku zdań o pierwszej płycie Marka... Taka mała prowokacja...
:ph34r:
Czym więcej pieknych zdań napisanych przez pasjonatów tym lepiej...
Liczba postów: 9,591
Liczba wątków: 318
Dołączył: 08.2004
Ale chronologicznie musi być? Mylałem że każdy może napisac o swojej ukochanej płycie DS/MK.
Something's going to happen
To make your whole life better
Your whole life better one day
Liczba postów: 2,816
Liczba wątków: 59
Dołączył: 09.2004
Zamysłem Andrzeja była włanie chronologia - opisujemy poszczególne płyty po koleji...
Ale ja tutaj wstrzyma się od głosu, bo znowu strzelę jakš gafę i będzie...
Liczba postów: 9,591
Liczba wątków: 318
Dołączył: 08.2004
Rzeczywicie Andrzej wyranie pisze 'najpierw pierwsza płyta' :unsure: No dobrze. Po tak cudnej Kuby i wszystkimi słowami z którymi się zgadzam i pod którymi podpisuję ciężko "wymyleć proch" Trzeba czasu... Znów trzeba czasu, bo debiutu nie można potrakować lekko i na skróty
Something's going to happen
To make your whole life better
Your whole life better one day
Liczba postów: 1,453
Liczba wątków: 44
Dołączył: 02.2005
Cytat:Originally posted by koobaa@Oct 23 2006, 12:48 AM
Album zaczyna się nad rzekš Tyne. Słychać portowe syreny i w powietrzu czuć wilgotny mrok. Jestemy na wieczornym spacerze z dziewczynš. Schodzimy po dogleap stairways, w kierunku portu, na molo, gdzie bywajš żeglarze, coraz niżej aż do samej linii wody, gdzie będziemy tylko my, i morze. Down To The Waterline rozpoczyna wielkš przygodę z Dire Straits i jest to piękny poczštek...
Czy to przypadek, ze wchodzac do czytelnianej kafejki, z przenosnego playera saczyly sie wlasnie nuty tegoz albumu, ze wlasnie czytajac ten fragment przebiegly mnie ciarki...? Kuba - outstanding!
You do what you want to
You go your own sweet way...
Liczba postów: 9,591
Liczba wątków: 318
Dołączył: 08.2004
Może zacznę od tego że dosyć dużš uwagę przywišzuję do okładek płyt. I zazwyczaj sprawdza się że sš one w jakim sensie odzwierciedleniem treci, przesłania i nawišzania do myli i słów na płycie. A więc poczštek lata 1978 roku. Na Wyspach króluje muzyka punkowa a w Londynie dosyć niewinnie startuje nikomu nieznany zespół bardzo wyranie nawišzujacy do korzeni i stylistycznie jakże odmienny od tego co wówczas oferował muzyczny wiat przynajmniej ten na Wyspach. Ale od czego to ja zaczšłem? Okładki płyt. Widzimy obraz kobiety nieco rozmazany, rozmyty, ulotny. Wyobrania podpowiada kobietę samotnš w opuszczonym pokoju. Ale to przecież Bohater jest samotny. Sam jeden poród długiego, goršcego dnia. Zagubiony i samotny na każdej drodze. Kiedy miałem kobietę którš mogłem nazwać mojš. Kiedy miałem kobiete a teraz moja kobieta odeszła. Wiesz samotne życie jest przekleństwem... (Water Of Love) Wszystko czego chciała to trochę rozrywki a teraz mówisz o innym meżczynie... (Setting Me Up) Chcialbym się wreszcie uwolnić, nie chcę już tego więcej- wiesz że mam tego dosyć...(Six Blade Knife) Teraz mam dosyć życia ale nadal będę próbować (Southbound Again) Włanie! Chyba najważniejsze słowa na tej płycie: But I'm Going To Keep On Trying. Jest nadzieja. A wszystko zaczyna się wspomnieniem z nad rzeki Tyne...
Przy okazji Southbound Again warto wsłuchać sie uważniej w tekst. Mark nie trzyma się tekstu zamieszczonego w ksišżeczce płyty. Mało tego opuszcza słowa: Soutbound Again got to money I've got no place to go. That woman's with her lover boy. Never want to see her face no more...
Zastanawiajace prawda? Zostawia tylko nam te słowa zapisane na czystej kartce? W wersji demo owszem te słowa padajš.
I wszystko jasne. Piersza płyta Dire Straits jest podzielona na dwie częci. Pięć pierwszych opowieci to dosyć gorzkie relacje miłosne zwiazane z kobietš. Dotyczš kobiety i wokół niej snujš się miłosne historie. Opowiedziane po mistrzowsku i bardzo obrazowo. Znów pobudzajace wyobranie i zmysły.
Druga strona to mapa Londynu gdzie rozgrywa się akcja Sułtanów Swingu, In The Gallery, Wild West End, Lions. Mark Knopfler jawi nam się jako baczny i bardzo dokładny obserwator rzeczywistoci. Ważne sš dla Niego szczegóły, detale wokół których powstajš kolejne utwory. Wszystkie cztery wymienione sš tego doskonałym dowodem. Od porywajacych Sultanów gdzie wszystko się zaczęło gdzie w południowym Londynie a na Lwach skończywszy...
Najpierw była kaseta wydana bodajże przez "Takt" o dziwo doskonale nagrana i letnie podróże z Markiem Knopflerem ze słuchawkami na uszach. I dwa utwory uzależniajace i bez ktorych wspomniana podróż nie była udanš. Water Of Love, Wild West End. Miałem swoje ulubione miejsca gdzie na chwilę się zatrzymywałem aby uważniej wsłuchać się w szept Mark Knopflera. Dzi do nich wracam ilekroć nastawiam tę płytę... Dopiero potem przyszedł okres fascynacji Sułtanami- klasycznej pozycji tej płyty. Z nienacka pojawił się gorzki Six Blade Knife, Down To The Waterline i cała reszta.
I ta gitara. Przepełniona jakš niesamowitš siłš witalnoci i ekspresji. Jest na pierwszym planie i też dopowiada historię którš Mark chce nam przekazać. Czaruje i zachwyca od pierwszej do ostatniej nuty. Mogę powiedzieć że bardzo żałuje że wtedy w roku 1978 nie miałem żadnych szans aby te płytę usłyszeć kiedy ujawniała się wiatu. Ale wydaje mi się, że to musiał być szok! Zwłaszcza wtedy w Anglii. Co co ujmuje do dzi to ta niezwykle szlachetna prostota która nie rdzewieje. Gitarowa płyta, gitarowego zespołu. Ale jakie podejcie do gitary, jaka artykulacja i poetyka tekstów. Nowa jakoć w muzyce rockowej? Myle że tak. A takie plyty nie przepadajš. Czas nie ma tu żadnego znaczenia.
Something's going to happen
To make your whole life better
Your whole life better one day
Liczba postów: 1,651
Liczba wątków: 16
Dołączył: 01.2005
Robert, jestem pod wrażeniem i to dużym
Kapitalne spojrzenie na sprawę! I ten podział na dwie częci - bardzo trafnie. Southbound Again - kolejne wietne spostrzeżenia...
A najbardziej spodobało mi sie zdanie:
Cytat:Co co ujmuje do dzi to ta niezwykle szlachetna prostota która nie rdzewieje.
Gratuluję i Dziękuję
PS. Jeli chodzi o okładkę tej płyty, to muszę powiedzieć, że chyba nie potrafiłem jej odebrać właciwie. Trafia do mnie Twoja interpretacja Robert .
...Well He's a big star now but I've been a fan of his for years,
the way he sings and plays guitar still brings me to tears...
|