09.05.2005, 14:33
Stało się! Spotkałem Marka osobiście, miałem okazję wręczyć mu naszą koszulkę oraz zamienić parę zdań.
Zacznę od początku:
Wszystko zaczęło się 4 maja kiedy to wysłałem do vivaart maila z prośbą o spotkanie fanów z knopfler.pl z Markiem.
Odtrzymałem dwie odpowiedzi jedną że jest to niemożliwe oraz drugą od Pani Anny Tańskiej, że nie moze nic obiecać ale spróbuje coś załatwić. Otrzymałem nr. tel. do Pani Ani i miałem skontaktować się w piątek przed koncertem...
17.10 pierwszy telefon: Mark właśnie je teraz obiad i nie miałam okazji zagadać do niego czy zechce się spotkać z nami, proszę jeszcze zadzwonić kolo 18....
17:59 drugi telefon: Pani Ania mówi że jeszcze nie było okazji że jeszcze nie teraz, że być może 18:15 no nie powiem zeby napięcie wtedy opadło....
18:01 Pani Ania za chwilkę oddzwania i mówi żebym był przy wejściu do hotelu olimpijskiego o godz 18:15
18:05 Jestem juz pod wejściem lekko zdyszany ponieważ biegłem tam pytając wszystkich po drodze gdzie jest to wejście od strony hotelu olimpijskiego... Widzę, że przed wejsciem kręci się parę osób, są też jacyś dziennikarze.
18:15 Poznaję Panią Anię, która informuje nas (jak sie okazało wtedy laureatów konkursu + dziennikarzy) iż mark się spóźni ok 30 minut
.... dłuuga chwila oczekiwania i wypatrywania Marka. Mark chyba jednak juz o wiele wcześniej był w środku i jadł obiad w spodku tak więc kolo godz. 18:45 otrzymujemy naklejki upoważniające do uczestnictwa w spotkaniu, w międzyczasie poznaję tolotha , który wygrał bilet a jego kolega Michał bilet + płytę + spotkanie
po rozdaniu naklejek wchodzimy do spodka....od razu kierowani jesteśmy na miejsce spotkania ... wszedzie widać porozwieszane kartki z logo Shangri'La. Docieramy do miejsca spotkania - była to nie ma co ukrywać jakaś ordynarna szatnia z dwoma prysznicami - wygląd naprawdę powalający na kolana... w środku o kurcze Richard Bennet siedzi i gada z kimś przez komórkę i klepie na laptopie coś...jak tylko nas zobaczył to ...uciekł
jesteśmy juz w pomieszczeniu ... jacyś ludzie nas ustawiają ... ..żebyśmy sie rozpłaszczyli i stanęli w kółęczku ... nie chcą też zapalić światła, więc w pomieszczeniu panuje lekki półmrok .... no cóż będzie trudniej robić zdjęcia ... ale na szczęście na spotkaniu jest fotograł który będzie robił zdjęcia (wyłacznie na prywatny użytek - teraz baaardzo niecierpliwie czekam na maila od niego)
zaczyna się coś dziać ...pojawiają się członkowie zespołu marka Guy,Richard,Glenn oraz Danny ale odnoszę wrażenie ze wystarcza im własne towarzystwo gdyż nie witają się z nami w żaden sposób (a moze byłem tak przejęty że nie zwróciłem uwagi?) w kazdym razie coś tam do nich wykrzyczałem
zaczeli grać fajną muzyczkę hawajską .... bardzo podobną do tej która jest w tour diary Guy'a...nagrałem nawet dwa fragmenty ....chłopaki grali na bardzo ciekawych instrumentach ..Guy na swojej poobijanej mini gitarce uke Richard na stalowej gitarze hawajskiej
Glenn na kontrabasie a Danny na drewnianym pudle poobklejanym taśmą klejącą ... jak sie potem okazało podobne klimaty będą grać przez całe spotkanie...widać iż podoba im się to co robią bo cały czas się uśmiechają w szczególności Glenn (ale to chyba nikogo kto był na koncercie nie dziwi )
gdy na chwilkę przestali Guy zapytałem Guya jak się trzyma jego gitara (uke - jest o niej troche w jego pamiętniku) on podniósł ją i powiedział że to jest baardzo droga gitara i nagle ups..wyślizgnęła mu się z ręki ..ufff na szczęście w ostatniej chwili ją złapał ( no dobra to była podpucha z jego strony)
kiedy zaczeli kolejny hawajski numerek pojawił się Mark uśmiechnięty, spokojny wręcz jakby nieśmiały..zaglądnął do pokoju
jakby chciał powiedzieć "czy nie przeszkadzam?" ...podszedł do każdego z nas i przywitał się ściskając rękę ...
Kiedy Marek przywitał sie z wszystkimi zaczął podpisywać swoje płyty....kiedy wrócił do mnie pokazałem mu najpierw płytę Shangri'La (płytka vinylowa Bartka) i powiedziałem mu że bardzo trudno było zdobyć takie wydanie w polsce co mark zkwitował że się nie dziwi...ale odparłem mu że chce aby złożył autograf i ze ta płytka jest taka wielka jego myzuka jest wielka..Mark tylko się uśmiechnął potem powiedziałem mu że przyjechałem z Krakowa i zapytałem czy wie gdzie leży Kraków. Mark powiedział że doskonale wie gdzie!. Przyszedł moment na wręczenie koszulki pokazałem ją Markowi. Mistrz ucieszył się bardzo stwierdził, że jest bardzo ładna i ze mu sie podoba. Pokazałem mu też logo jakie zrobiliśmy i opowiedziałem że zostało ono zaprojektowane specjalnie z okazji jego koncertów z Polsce . Mark powiedzial ze docenia to... Zapytałem go wiec czy nie zechciał by założyć tej koszulki na koncert? Jednak nie udało mi się go przekonać...Mark powiedział, że czuł by się nieswojo nosząc koszulkę ze swoim własnym nazwiskiem. Powoli manager Marka zaczął nalegać na zakończenie spotkania...udało mi sie jeszcze zapytać Marka czy zdaje sobie sprawę, że dzisiejszego wieczoru publiczność będzie "rządzić" spotkiem. Mark powiedział że ma taką nadzieję . I Jedyne co zdążyłem mu powiedzieć to, żeby dał czadu Mili panowie z ochrony poprosili nas o wyjście...została tylko jeszcze dziewczyna która wygrała gitarę...Mark wręczał jej gitarkę na osobności....
Po spotkaniu zostaliśmy wpuszczeni na teren spodka....gdzie szybko dostarłem na płytę i dołączyłem do fanów koszulkowiczów z knopfler.pl
grzes
Zacznę od początku:
Wszystko zaczęło się 4 maja kiedy to wysłałem do vivaart maila z prośbą o spotkanie fanów z knopfler.pl z Markiem.
Odtrzymałem dwie odpowiedzi jedną że jest to niemożliwe oraz drugą od Pani Anny Tańskiej, że nie moze nic obiecać ale spróbuje coś załatwić. Otrzymałem nr. tel. do Pani Ani i miałem skontaktować się w piątek przed koncertem...
17.10 pierwszy telefon: Mark właśnie je teraz obiad i nie miałam okazji zagadać do niego czy zechce się spotkać z nami, proszę jeszcze zadzwonić kolo 18....
17:59 drugi telefon: Pani Ania mówi że jeszcze nie było okazji że jeszcze nie teraz, że być może 18:15 no nie powiem zeby napięcie wtedy opadło....
18:01 Pani Ania za chwilkę oddzwania i mówi żebym był przy wejściu do hotelu olimpijskiego o godz 18:15
18:05 Jestem juz pod wejściem lekko zdyszany ponieważ biegłem tam pytając wszystkich po drodze gdzie jest to wejście od strony hotelu olimpijskiego... Widzę, że przed wejsciem kręci się parę osób, są też jacyś dziennikarze.
18:15 Poznaję Panią Anię, która informuje nas (jak sie okazało wtedy laureatów konkursu + dziennikarzy) iż mark się spóźni ok 30 minut
.... dłuuga chwila oczekiwania i wypatrywania Marka. Mark chyba jednak juz o wiele wcześniej był w środku i jadł obiad w spodku tak więc kolo godz. 18:45 otrzymujemy naklejki upoważniające do uczestnictwa w spotkaniu, w międzyczasie poznaję tolotha , który wygrał bilet a jego kolega Michał bilet + płytę + spotkanie
po rozdaniu naklejek wchodzimy do spodka....od razu kierowani jesteśmy na miejsce spotkania ... wszedzie widać porozwieszane kartki z logo Shangri'La. Docieramy do miejsca spotkania - była to nie ma co ukrywać jakaś ordynarna szatnia z dwoma prysznicami - wygląd naprawdę powalający na kolana... w środku o kurcze Richard Bennet siedzi i gada z kimś przez komórkę i klepie na laptopie coś...jak tylko nas zobaczył to ...uciekł
jesteśmy juz w pomieszczeniu ... jacyś ludzie nas ustawiają ... ..żebyśmy sie rozpłaszczyli i stanęli w kółęczku ... nie chcą też zapalić światła, więc w pomieszczeniu panuje lekki półmrok .... no cóż będzie trudniej robić zdjęcia ... ale na szczęście na spotkaniu jest fotograł który będzie robił zdjęcia (wyłacznie na prywatny użytek - teraz baaardzo niecierpliwie czekam na maila od niego)
zaczyna się coś dziać ...pojawiają się członkowie zespołu marka Guy,Richard,Glenn oraz Danny ale odnoszę wrażenie ze wystarcza im własne towarzystwo gdyż nie witają się z nami w żaden sposób (a moze byłem tak przejęty że nie zwróciłem uwagi?) w kazdym razie coś tam do nich wykrzyczałem
zaczeli grać fajną muzyczkę hawajską .... bardzo podobną do tej która jest w tour diary Guy'a...nagrałem nawet dwa fragmenty ....chłopaki grali na bardzo ciekawych instrumentach ..Guy na swojej poobijanej mini gitarce uke Richard na stalowej gitarze hawajskiej
Glenn na kontrabasie a Danny na drewnianym pudle poobklejanym taśmą klejącą ... jak sie potem okazało podobne klimaty będą grać przez całe spotkanie...widać iż podoba im się to co robią bo cały czas się uśmiechają w szczególności Glenn (ale to chyba nikogo kto był na koncercie nie dziwi )
gdy na chwilkę przestali Guy zapytałem Guya jak się trzyma jego gitara (uke - jest o niej troche w jego pamiętniku) on podniósł ją i powiedział że to jest baardzo droga gitara i nagle ups..wyślizgnęła mu się z ręki ..ufff na szczęście w ostatniej chwili ją złapał ( no dobra to była podpucha z jego strony)
kiedy zaczeli kolejny hawajski numerek pojawił się Mark uśmiechnięty, spokojny wręcz jakby nieśmiały..zaglądnął do pokoju
jakby chciał powiedzieć "czy nie przeszkadzam?" ...podszedł do każdego z nas i przywitał się ściskając rękę ...
Kiedy Marek przywitał sie z wszystkimi zaczął podpisywać swoje płyty....kiedy wrócił do mnie pokazałem mu najpierw płytę Shangri'La (płytka vinylowa Bartka) i powiedziałem mu że bardzo trudno było zdobyć takie wydanie w polsce co mark zkwitował że się nie dziwi...ale odparłem mu że chce aby złożył autograf i ze ta płytka jest taka wielka jego myzuka jest wielka..Mark tylko się uśmiechnął potem powiedziałem mu że przyjechałem z Krakowa i zapytałem czy wie gdzie leży Kraków. Mark powiedział że doskonale wie gdzie!. Przyszedł moment na wręczenie koszulki pokazałem ją Markowi. Mistrz ucieszył się bardzo stwierdził, że jest bardzo ładna i ze mu sie podoba. Pokazałem mu też logo jakie zrobiliśmy i opowiedziałem że zostało ono zaprojektowane specjalnie z okazji jego koncertów z Polsce . Mark powiedzial ze docenia to... Zapytałem go wiec czy nie zechciał by założyć tej koszulki na koncert? Jednak nie udało mi się go przekonać...Mark powiedział, że czuł by się nieswojo nosząc koszulkę ze swoim własnym nazwiskiem. Powoli manager Marka zaczął nalegać na zakończenie spotkania...udało mi sie jeszcze zapytać Marka czy zdaje sobie sprawę, że dzisiejszego wieczoru publiczność będzie "rządzić" spotkiem. Mark powiedział że ma taką nadzieję . I Jedyne co zdążyłem mu powiedzieć to, żeby dał czadu Mili panowie z ochrony poprosili nas o wyjście...została tylko jeszcze dziewczyna która wygrała gitarę...Mark wręczał jej gitarkę na osobności....
Po spotkaniu zostaliśmy wpuszczeni na teren spodka....gdzie szybko dostarłem na płytę i dołączyłem do fanów koszulkowiczów z knopfler.pl
grzes