Właśnie wróciłem...
Hmmm, było cudownie, powtarzam: c u d o w n i e.
...
Staliśmy prawie przy samych barierkach (niektórzy nawet na barierkach
), nasza ekipa forum była jedyną tak zorganizowaną, w ogóle jedyną zorganizowaną chyba
Wielki plakat, który Mark od razu zauważył i odpowiednio się do niego odniósł, nasze koszulki, zawołania: Mark, we love you, Danny, thank you, Brawo Matt, i inne... Ach, nie chce się wierzyć, przynajmniej mi, że to marzenie się spełniło, czekałem kilka lat na koncert, na mój pierwszy koncert Marka, zresztą chyba pierwszy taki KONCERT w życiu (sic!
Co mogę jeszcze powiedzieć....nie ma to jak w grupie, wymiana informacji, wody mineralnej, bootlegów z koncertów, fotografowanie się w grupie, to tylko elementy..
KONCERT - nie wiem jakimi słowami opisywać to co działo się na scenie...
"Niespodzianka" na początek
- Why Aye Man - mocne wejście, ale jeszcze mocniejsze Walk of life (z Worfem na kontrabasie) a potem ciekawe What it is.
Sailing to Philadelphia liryczne, ze śpiewem sali... kołysać się można było jak nic..
Romeo and Juliet - dla mnie coś pięknego, ach, ta National Steel, w świetle sali wychodziła konkretnie, odbijała światła lamp, na nas...jakby jakieś źródło z niej biło. No i ten śpiew nas wszystkich...słowa znacie zresztą....
Sultans of Swing - tak, to coś jakby z Alchemy, ale krótsze, a szkoda...
Done with Bonaparte
(nie pamiętam czy na tym utworze, ale pojawia się na scenie coś
)
Song for Sonny Liston - mocna perkusja, chwali się brzmienie.
Donegan's Gone - Dannego miny, heh...
Rudiger
Boom Like That - solówka, zrócić uwagę w Warszawie koniecznie
Dłuższa niż studyjna.
Speedway At Nazareth - rany boskie!!!!
Telegraph Road - wszystkie utwory super, ale ten to majstersztyk; to było wielkie bum w sercach. Naszych sercach. Każdy wie o co chodzi....
Brothers in Arms - nic dodać, nic ująć.
Money For Nothing - wszyscy chórem
So Far Away (a wcześniej kumplowskie zgadanie na scenie muzyków w kółeczku, hehe, fajne to było)
The Mist Covered Mountains (surprise?) Milutko.
Wild Theme (Mark i Guy sami, na scenie, w półświetle...)
Dodać należy o jakości dobrania efektów świetlnych, bo zasługuje to na pochwałę, jak to wszystko razem wyszło...
Ach, więcej jutro....
Dobranoc!