Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Wojciech Orliński o Communique
#1
Bycie brzuchatym starszym panem ma tę zasadniczą zaletę, że się słucha muzyki dla przyjemności, a nie żeby być cool. Dla hipstera słuchanie Dire Straits jest faux pas co najmniej tak wielkim, jak dla doktoranta niezacytowanie Bourdieu i Badiou.
Albumem „Communique” Dire Straits uciekli spod łopaty „syndromowi drugiej płyty”. Świetnie zniósł próbę czasu, zwłaszcza otwierająca go piosenka „Once Upon A Time In The West”.
Słuchając jej można zrozumieć, dlaczego znawcy nie lubią Dire Straits. Strukturalnie piosenka bliska jest bluesowej balladzie, ale aranżacja jest zdecydowanie rockowa.
To nie jest ani ortodoksyjny blues, żeby bywalcy delty Missisipi pokiwali głowami, ani typowy rock. Zwłaszcza nie przypomina to tego, co wtedy uważano za najbardziej nośne tendencje w rocku - ani to ciężkie granie, ani punkowe „trzy akordy, darcie mordy”.
Tekst jest intrygujący i wieloznaczny. Refren nawiązuje oczywiście do klasycznego westernu Sergio Leone „C'era una volta il West”, w którym zapożyczone z angielskiego słowo „west” podkreśla, że nie chodzi o azymut, tylko o miejsce, a właściwie stan umysłu.
Popkulturowy topos krainy, w której nie wiadomo, co jest dobre a co złe, co jest zgodne z prawem a co jest przestępstwem. Ufać można tylko swojemu wiernemu six-shooterowi.
Ale jak ta kraina ma się do tekstu piosenki? Pierwsza zwrotka od razu wyklucza przeniesienie akcji na Dziki Zachód, a przynajmniej w czasy Wyatta Earpa i Billy The Kida.
Pierwszy wers przynosi kpinę z kierowców, którzy szukają tanich dreszczy w nieprzepisowej jeździe i straszeniu przechodniów. Na prawdziwym Dzikim Zachodzie ciężko się straszy przechodniów, a przekraczanie limitu prędności na pustej i prostej drodze jest mało ekscytujące.
„Niedzielny kierowca, który nigdy nie przeszedł [prawdziwego?] testu - pewnego razu na Dzikim Zachodzie” - podsumowuje podmiot liryczny i przechodzi do drugiej zwrotki, w której przypomina, że bywają w życiu takie konflikty, w których trzeba się opowiedzieć - jesteś z tymi czy z tamtymi.
Możesz udawać, że nie wiesz o co chodzi, ale to cię nie uchroni przed wciągnięciem w konflikt. Kulkę możesz dostać nawet od sił pokojowych - cynicznie przypomina podmiot liryczny, i tym razem rymuje dziki zachód z klatką piersiową, w który ta kula może trafić.
Trzecia zwrotka jest już tak niejasna, że nie pokuszę się o streszczanie - ale wygląda na to, że przypomina ona, że owe krwawe konflikty mogą się wydarzyć także tutaj, w krainie obfitości. No i co wtedy wybierzesz, żeby wyszło jak najlepiej - pyta podmiot liryczny, po raz ostatni rymując coś z dzikim zachodem.
A może jednak wcale nie z dzikim?

http://wo.blox.pl/2012/07/Now-Playing-14...Komentarzy
<a href="http://chomikuj.pl/soplandia?b=1">
<img src="http://images.chomikuj.pl/button/soplandia.gif" border="0" />
</a>
Odpowiedz
#2
Świetny tekst, jak cały blog Orlińskiego Oczko.
&quot;Come up and feel the sun
A new morning has begun...&quot;
Odpowiedz
#3
Druga płyta ze syndromem to jest jak nic.
<a href="http://chomikuj.pl/soplandia?b=1">
<img src="http://images.chomikuj.pl/button/soplandia.gif" border="0" />
</a>
Odpowiedz
#4
Wole Communique od DS. przynajmniej w tym momencie.
Odpowiedz
#5
......jestem z Communique na mp3.Odpływam.
We are the sultans of swing...
Odpowiedz
#6
SmokEustachy napisał(a):Druga płyta ze syndromem to jest jak nic.

Syndrom rozumiany jako brak dużych zmian oraz mniejsza przebojowość niż w przypadku pierwszej płyty - zdecydowanie tak. Natomiast zgadzam się z Orlińskim, że Communique z dużym powodzeniem przeszło próbę czasu i daje dużo świetnych wrażeń.
Miano najgorszej płyty DS jest dla C niewłaściwe, krzywdzące i bez sensu.
Odpowiedz
#7
pawellod napisał(a):Syndrom rozumiany jako brak dużych zmian oraz mniejsza przebojowość niż w przypadku pierwszej płyty - zdecydowanie tak. Natomiast zgadzam się z Orlińskim, że Communique z dużym powodzeniem przeszło próbę czasu i daje dużo świetnych wrażeń.
Miano najgorszej płyty DS jest dla C niewłaściwe, krzywdzące i bez sensu.
Bo najgorszą jest On Every Street? Któraś musi być najgorsza.
<a href="http://chomikuj.pl/soplandia?b=1">
<img src="http://images.chomikuj.pl/button/soplandia.gif" border="0" />
</a>
Odpowiedz
#8
SmokEustachy napisał(a):Bo najgorszą jest On Every Street? Któraś musi być najgorsza.

Uśmiech
w tym przypadku "najgorsza" i tak oznacza "bardzo dobra"Uśmiech
chociaż ja się nie zgadzam że to akurat OES
w zasadzie nie potrafiłabym wskazać.
Odpowiedz
#9
SmokEustachy napisał(a):Bo najgorszą jest On Every Street? Któraś musi być najgorsza.

Muzyka to nie sport. Ja, od lat już licząc, najmniej słucham piosenek z Making Movies. Mimo to trudno byłoby mi nazwać go najgorszym albumem DS.
A OES słucham najwięcej, podobnie jak MK solo więcej niż DS.
Odpowiedz
#10
Nie wiem kto to jest Wojciech Orlinski ale moze bys ich Smoku
zaprosil na knopfler.pl - chyba jest tam jakas grupka

PS skoro pisze o Lemie i Dire straits to jest w porzadku Uśmiech
I've got a right to go to work but there's no work here to be found
------------------------
szefu Uśmiech
Odpowiedz
#11
Za duże wymagania
<a href="http://chomikuj.pl/soplandia?b=1">
<img src="http://images.chomikuj.pl/button/soplandia.gif" border="0" />
</a>
Odpowiedz
#12
"Słuchając jej można zrozumieć, dlaczego znawcy nie lubią Dire Straits..."

Nie bardzo rozumiem co autor mial na myśli. Znawcy czyli? Kogo nazywa znawcami?"Uśmiech
Something's going to happen
To make your whole life better
Your whole life better one day
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości