Liczba postów: 685
Liczba wątków: 55
Dołączył: 07.2005
Stach napisał(a):Człowieku - mam świadomość wielu rzeczy.
Fakungio, powiem Ci, że cham z Ciebie jakich mało. Po prostu świnia. To, że nie zgadzasz się ze mną w wielu kwestiach nie znaczy, żebyś okazywał do mnie taką nienawiść, mieszał mnie z błotem. A co najgorsze - sprawia Ci to jakąś przyjemność odniosłem wrażenie. Już dawno nie spotkałem się z taką arogancją. Knopfler.pl słynął zawsze z wysokiej kultury wypowiedzi. Zawsze szanuje czyjąś wypowiedź. Ale Tobie najwyraźniej to zwisa - jestem tego pewien. I zaraz to okażesz - czuję. Jeśli masz coś do mnie - to nie dowartościowywuj się ośmieszającymi Cię jednak arogancją komentarzami tylko zachowaj to dla siebie, bo to prymitywne zachowanie. Mam swoje zdanie i rozumiem, że nie każdy może się z tym zgadzać. A wytykanie błędów w taki sposób jak Ty to też objaw jakiegoś prymitywizmu.
Muzyka i ich fani to nie mecze piłkarskie i kibole na stadionach.
OK. Może zbyt mocno wyrażam swoje opinie. Nie przejmuj się tym.
Liczba postów: 9,591
Liczba wątków: 318
Dołączył: 08.2004
Pierwsze dwie trasy zamknąłbym w jednym nawiasie. Potem muzyka DS została wzbogoacona o instrumenty klawiszowe i tak już było do końca a więc i oblicze DS sie zmieniło. Właściwie to co napisałem na początku, nie chce się tutaj powtarzać. A "wchodzić" w konkretne setlisty i utwory które warto wymienić podczas tras koncertowuych to trochę temat rzeka. Było kilka takich perełek w "kosmicznych" wersjach. Tak sobie myślę Mark aktualnie robi teraz to samo. Speedway At Nazareth, Marbletown ale to zupełnie inny temat.
Ja chyba należę do mniejszości bo czasami tęsknię za gitarą pedal steel. Dlatego tak bardzo lubie on every street tour i Paula Franklina. You And Your Friend - to mistrzostwo świata z On The Night.
Something's going to happen
To make your whole life better
Your whole life better one day
Liczba postów: 234
Liczba wątków: 16
Dołączył: 11.2007
Jasne - pedal steel to świetne wzbogacenie gitary Knopflera, podobnie jak wcześniej omawiany rozbudowany skład z trasy OES. Tyle że nie do końca pasuje to do tożsamości DS. To świetne występy, ale nie pod szyldem DS. Myślę, że ten czteroosobowy skład z pierwszych lat, a później rozbudowa o klawisze, saksofon z okresu "Making Movies" i "Love Over Gold" to rasowy DS. A później zaczęły się wg. mnie - problemy. To parcie na osiągnięcie komercyjnego sukcesu (co jest całkowicie zrozumiałe) zniszczyły zespół. Wcześniej, choć mimo wielu zmian personalnych - słuchając tamtych nagrań - czuć było między tymi muzykami chemię. Od "Brothers In Arms" to zanikło. To już inne DS. Tam nie czuć atmosfery zespołu. To świetny, epokowy krążek, ale bardziej pasuje do niego nazwa "Mark Knopfler". To mógłby być jego świetny solowy debiut, a "On Every Street" - drugą płytą. We wkładce Teraz Rocka o DS z 2008 r., gdzie jest recenzja tej płyty napisano tak samo. Wiele razy się zastanawiałem nad tym i na siłę chciałem nagrania z 1985 i 1991 "dopasować" do tych wcześniejszych - bardzo się różnią od siebie. A podczas trasy "OES" Knopfler dobrał sobie wielu muzyków niezwiązanych dotąd z DS i przez to uleciała (dla innych wzbogaciła się) dawna magia i styl tego zespołu. Powstał wielki big-band dla mnie wykonawczo świetny, ale trochę niepasujący do kontekstu DS.
Odnośnie elektroniki podczas trasy "BIA" irytują mnie te wstawki elektronicznej perkusji i momentami "odjazdy" klawiszy. Reszta jest ok. Jasne, tak się grało wtedy, ale to pasowało i nadal pasuje do zespołów stworzonych do używania takiego sprzętu (reprezentaci new romantic - Duran Duran, Depeche Mode, Ultravox), a nie do naszych ulubieńców. W latach 80. np. wielu wykonawców heavy metalowych użyło w swych nagraniach elektronicznej perkusji i ich produkcje z tamtych lat są raczej słabe. Ale także na "Brothers In Arms" użyto taką perkusję i w tym wypadku wyszło świetnie. Czyli trzeba umiejętnie to wykorzystać na to wychodzi.
Nie gram z nut, gram z serca
Liczba postów: 9,591
Liczba wątków: 318
Dołączył: 08.2004
Jakie problemy Stach? To naturalne że z czasem zespół ewoluował. Nie stał w miejscu. Zmieniał się. To czy między muzykami była chemia nie mnie osadzać ja nie wyczuwam jej braku ale nie bardzo wiem co masz na myśli pisząc ze coś zniszczyło DS. Komercyjny sukces? Trudno mi sie z tym zgodzić. Ten zespól zawsze wspaniale wyczuwał moment w którym się znajdował a płyta "Brothers In Arms" jest tego świetnym przykładem. I co ciekawe Mark nigdy nie oglądal się za obowiązującymi modami a mimo tego jego muzyka wspanale funkcjonowała kiedy np. New Romantic był popularny ale nie porównywałbym DS do tego nurtu absolutnie. Wiele zespołów z tego gatunku dziś już trąci myszką a DS nie ma płyty która by się zestarzała. W ogóle mnie nie razi elektroniczna perkusja. Zawsze podchodzilem do niej raczej na zasadzie smaczku niż czegoś niepotrzebnego i na taką percepcje odbioru polecam się przestawić
Something's going to happen
To make your whole life better
Your whole life better one day
Liczba postów: 1,453
Liczba wątków: 44
Dołączył: 02.2005
Stach - abstrahujac od formy wypowiedzi fakungio, to faktycznie troche farmazonisz Tzn inaczej - masz prawo miec swoje zdanie, ale wypowiadasz autorytatywnym tonem zbyt smiale sady. po kolei:
1) Zdefiniuj tozsamosc DS. I idac dalej - na jakiej podstawie to Ty ja potrafisz zdefiniowac i Twoja definicja ma byc ta wlasciwa?
2) Jakies argumenty na podparcie tezy ze parcie na komercyjny sukces zniszczylo DS?
3) Odczuwanie chemii miedzy wykonawcami na podstawie tego co mowi krazek CD jest niezla sztuka musze przyznac
4) Teraz Rock tez pisza ludzie, subiektywnie do spawy podchodzac. Mozna sie z nimi zgadzac ale za wyrocznie to bym tego magazynu nie bral.
5) Dlaczego chciales na sile dopasowac nagrania? moze w tym lezy problem? ze masz swoje wyobrazenie DS i chcesz do niego dopasowac OES?
6) Zdefiniuj "kontekst DS". I, jak w pkt 1, na jakiej podstawie to robisz i dlaczego akurat Twoja definicja ma byc ta wlasciwa?
pozdrawiam
You do what you want to
You go your own sweet way...
Liczba postów: 234
Liczba wątków: 16
Dołączył: 11.2007
No tak, ale po wielkim komercyjnym sukcesie i gigantycznych trasach koncertowych Knopfler miał dość grania pod tym szyldem. Sam to przyznał. Zmęczenie. Chciał sukcesu, a później zmęczył się nim. Czyli jakoś ta popularność wpłynęła destrukcyjnie. Zresztą Mark (nie znam go! ) wygląda na człowieka nie lubiącego być w światłach jupiterów, jest spokojny. Ciekawe co by było, gdyby "Brothers In Arms" nie odniosło takiego sukcesu? Może dalej działaliby.
Nie staram się porównywać DS do new romantic, tylko piszę o perkusji elektronicznej. Jako smaczek - spróbuję się przekonać .
Nie gram z nut, gram z serca
Liczba postów: 9,591
Liczba wątków: 318
Dołączył: 08.2004
Wydaje mi się że nadajemy na jakiś innych falach bo generalnie nie bardzo wiem Stach o Ci chodzi. To może inaczej co Ci nie pasuje? Co Ci się nie zgadza?
Something's going to happen
To make your whole life better
Your whole life better one day
Liczba postów: 359
Liczba wątków: 25
Dołączył: 10.2005
Pozwólcie na chwilę włączyć sią do rozmowy: zadanie "zdefiniowania tożsamości DS" brzmi bardzo naukowo, ku temu nie mam żadnych narzędzi. Mogę powiedzieć tylko subiektywnie: kiedy wychodziły pierwsze płyty DS, mogłem odegrać je na szpulowy magnetofon od znajomego. Wtedy w kraju ( i nie tylko)dominował bardzo inny rodzaj muzyki, i to, że ktoś już wtedy znał/cenił te płyty świadczy o jego dobej znajomości tej materii. Tym bardziej, kiedy ukazało się BIA, i strasznie podobała mi się cała płyta (zresztą do dziś) właśnie ów znajomy nie podzielił powszechnego wtedy entuzjazmu, dodając, że jest zbyt popowa, i to nie jest już dawne DS. Stąd myślę, że taki sąd jest również uprawniony. Co się tyczy drugiego punktu, rozumię to tak, że i MK nie mógł oprzeć się naciskom producentów na dostarczenie kolejnego przeboju. Czy udało mu się produkować całkiem "sterylnie" od nich kolejne nagrania - nie wiem. Niedawno czytałem wywiad z Ch. Rea - opowiadał w nim, że nawet posiadanie już pewnej marki w muzyce nie zapewnia niezależności przy nagrywaniu kolejnej płyty. Tak, że w pkt. 2 parcie na sukces/przebój przypisałbym raczej nie Markowi, a firmie fonograficznej.
A swoją drogą, to rzeczywiście ciekawe co by było gdyby DS swoją przedostatnią płytą nie osiągnął takiego sukcesu? Może moglibyśmy ich koncerty oglądać częściej u nas?
Liczba postów: 1,453
Liczba wątków: 44
Dołączył: 02.2005
Dziadek - czemu naukowo? mozna to zdefiniowac wlasnymi, prostymi slowami. jesli sie o czyms pisze, to zakladam ze wiemy o czym piszemy tak? dlatego moje pytanie - jestem ciekawy po prostu co Stach rozumie pod pojeciem "tozsamosc DS", o ktorej napisal. Poza tym to o czym Ty piszesz to subiektywny odbior, a "tozsamosc DS" to juz pewnego rodzaju stwierdzenie faktu - zatem wypadaloby go czyms podeprzec. Takie moje zdanie.
Ad 2 - o potrzebie wyciszenia i powrotu do zycia jak "normalny" czlowiek mowil sam Mark, wiec mamy jakis punkt zaczepienia. Czy wiemy cos, czy to z wywiadow czy innych zrodel, o naciskach firmy fonograficznej?
Sa dwie opcje - albo jestesmy rzeczowi i wysuwamy pewne sady na podstawie argumentow/danych, albo jedziemy supozycjami. Jesli to drugie to tez ok, ale napiszmy to wprost: "wydaje mi sie ze".
You do what you want to
You go your own sweet way...
Liczba postów: 9,591
Liczba wątków: 318
Dołączył: 08.2004
Sukces to oni mieli już po pierwszej trasie a gigatnyczny sukces po trzeciej i czwartej i jakoś do nas nie przyjechali Ale to zupełnie inny temat i inne przyczyny, powody się na to złożyły. Ja nigdy nie słyszałem aby naciski producentów miały jakiś wpływ na MK. Owszem chcieli z albumu LOG podwojny longplay a i tak Mark zrobił po swojemu. Często sie mówi że BIA jest przebojowa. Patrzymy na ten album z perspetywy ostatnich 26 lat. Z dzisiejszej perspektywy. W roku 1985 to nie było nic nadzwyczajnego. Tak sądzę. Wydaje mi się też że pojecie komercji, przebojow to zupełnie dwa światy jeśli spojrzymy na muzyke dziś i "wczoraj"
Something's going to happen
To make your whole life better
Your whole life better one day
Liczba postów: 1,324
Liczba wątków: 25
Dołączył: 10.2003
A ja mogę na chwilkę?
Kocham koncertowe Dire Straits w całości Muzyka zespołu ewaluowała od składu 4 osobowego, by skończyć na 9 osobowym składzie z trasy OES. I to na OES zespół wykonuje SOS i TR w wersjach dla mnie po prostu bajecznych-gitarowa maestria MK uzupełniana świetnym rzemiosłem pozostałych muzyków.
Oczywiście Ds mogłoby grać to samo przez wszystkie płyty/trasy, ale co wtedy? Gdzie progresja? Na pewno wtedy można byłoby łatwo zdefiniować styl DS, a tak jest to szalenie trudne-prawie każda płyta jest inna!
W tym tez można odnaleźć fenomen DS-bo trudno ich zaszufladkować, a to już wielka klasa. A z drugiej strony nie wiadomo czego można się spodziewać... Ot tak, po prostu punkt widzenia zależy od punktu siedzenia
Ps. Akurat teraz leci u mnie składak Screenplaying-ale ten facet mia talent!
A long time ago came a man on a track...
Liczba postów: 359
Liczba wątków: 25
Dołączył: 10.2005
Bet, nie mogę -przyznam uczciwie - w tej chwili posłużyć się jakimś cytatem, w którym Mark dobitnie by mówił o bezpośredniej ingerencji. Raczej widziałbym to jako pewne "sugestie". Mogę tylko wspomnieć o kilku faktach: np. Po wydaniu pierwszej płyty DS Warner Brothers wydaje przed koncertem grupy w Ameryce tylko 12 000 sztuk płyt na 500 milionowe USA, (co denerwuje Marka), ta sama frma blokuje później wydanie Communique do marca 1979 - bo poprzednia sprzedaje się jeszcze bardzo dobrze. Krótki czas przeznaczony na pobyt w studio (co paradoksalnie chwali Mark jako dodatkowa motywacja do pracy).
Liczba postów: 685
Liczba wątków: 55
Dołączył: 07.2005
Trasę OES, w tak mocnym składzie, po dłuuugim oczekiwaniu fanów na nową płytę, trzeba traktować jako swoiste odrodzenie Feniksa w glorii, jeszcze piękniejszego. I moim zdaniem efekt został osiągnięty. Nie zapomnę pierwszych akordów z Bazylei (komentarz przejętego Metza), łzy miałem w oczach że brzmi to jeszcze lepiej niż na płycie i następnie "Walk of Life" - najlepiej wykonywane w tym składzie, w historii wszystkich występów moim zdaniem. Skład dobrany był fantastycznie.
PS. Po minie Knopflera było widać, że jest zachwycony z tego dźwięku, zgrania i reakcji publiki.
Liczba postów: 1,816
Liczba wątków: 88
Dołączył: 11.2005
Dla mnie tozsamosc grupy DS to gitary i beben. I tak napewno zostanie. Pierwsze koncerty DS byly bardzo ubogie w efekty ale pieknie odegrane gitarowo. Nie jestem wielkim znawca ale gitara i to nie tylko markowa konstytuowala DS. Choc z drugiej strony trudno sobie wyobrazic Telegraph road bez keybordow. Wg mnie wszystko wokol gitar i perkusji to tylko "smaczki", ale czasami mysle sobie czym by byla jakas potrawa bez szczypty soli, pieprzu, czy innego ziela.
Liczba postów: 234
Liczba wątków: 16
Dołączył: 11.2007
22.06.2011, 15:53
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.06.2011, 16:19 przez Stach.)
BET: co do autorytatywnego sposobu pisania: każdy z nas ma wiedzę i określony pogląd na poczynania naszych ulubieńców. I każdy chciałby się tym wykazać, są tzw. starzy wyjadacze, którzy nie lubią jak młodszy próbuje zmieniać ogólnie przyjęty obraz. Dyskusje na tym forum nie są po to, żeby wzajemnie poklepywać się po plecach, tylko dążyć do jakiś konstruktywnych wniosków. Dla każdego z nas twórczość DS/MK ma duże znaczenie, to część naszego życia, dlatego z taką pasją piszemy o tym i czasem kłótnie/kolizja poglądów są nie do uniknięcia. A piszę dość stanowczym tonem, bo po pierwsze facet ze mnie, a po drugie znamy się tylko z tego forum i porozumiewamy się tylko na płaszczyźnie MK/DS. Nikt z nas nie lubi, gdy czyjeś posty są ignorowane, czy głupio komentowane, a spotykałem się z tym i spotykam wielokrotnie na innych forach. To należy do tych bardziej kulturalnych. Ale też zależy mi na jakiejś nici porozumienia. Staram się pisać profesjonalnie i rzeczowo. Staram się - co nie znaczy, że to do końca potrafię. I nie narzucam nikomu swoich poglądów. Rozumiem, że to co piszę może się nie podobać.
1. Kocham DS i bardzo wysoko oceniam wszystkie poczynania tego zespołu, ale nie podchodzę do wszystkiego bezkrytycznie. Nie jestem pewien co do jakichkolwiek definicji w muzyce rockowej. Ale spróbuję to wyjaśnić. Działalność DS rozbiłbym na dwa okresy: pierwszy to ten od momentu powstania zespołu aż po koncertówkę „Alchemy Live”. Drugi to ten od wydania „Brothers In Arms” po ostatni koncert z trasy „On Every Street”.
Tożsamość DS: to dla mnie zespół rockowy. Tak jak Mirek pisze – gitary i bębny. Z naciskiem na gitary – akompaniującą i prowadzącą. I tu dochodzimy do filaru grupy czyli fenomenalnej gitary Knopflera i jego uroczo niechlujnego śpiewu. Oryginalne zjawisko. Szczególnie podoba mi się jego wirtuozowska technika, bez praktycznie żadnych wspomagaczy brzmieniowo-gitarowych. Nie należy zapominać o tej specyficznej brytyjskiej, kameralnej atmosferze na pierwszych płytach i poetyckich tekstach lidera, lekko coutry’owym klimacie, znakomicie sprawdzającym się w połączeniu z rockiem. Tak wygląda obraz dwóch pierwszych płyt. Następnie rozwinięto styl na „Making Movies” i „Love Over Gold”. I nadal mamy świetne, czyste fenderowskie rozbudowane solówki i kameralną atmosferę przeplatającą się już z progresywnym rozmachem (którego jestem zwolennikiem) – „Love Over Gold” i „Alchemy”. „Telegrach Road” to moim zdaniem jeden z najlepszych progresywno-rockowych utworów lat 80.! I ten pierwszy okres jest dla mnie syntezą i definicją Dire Straits. Znaki szczególne DS wg. mnie – soczyste fenderowskie solówki Knopflera, brytyjski klimat, klawisze Roya Bittana i Alana Clarka, a wcześniej akompaniująca gitara Davida Knopflera. No i jeszcze to urocze gitarowe logo DS, którego od "LOG" nie widać. Mimo roszad personalnych czuć na tych płytach radość ze wspólnego grania. Kocham też filmowe dzieła Knopflera - "Local Hero" i "Cal". Bardzo dużo tam z zasadniczego stylu grupy i wiele kompozycji mogłoby się ukazać na płytach DS.
Drugi okres jest już pod wieloma względami inny. „Brothers In Arms” to świetna płyta, ale nagrana wyraźnie w celu osiągnięcia sukcesu komercyjnego. Udało się i chwała zespołowi za to. Ale zniknęły już uwielbiane przeze mnie dynamiczne fenderowskie solówki, co było znakiem starego DS. Knopfler zaczął grać subtelnie, w zasadzie trącać strunami. Diametralnie zmienił styl. Użył przesterowanego Gibsona i grał mniej technicznie. Jedynie w „One World” można było doszukać się starego DS. Ale jak wiemy to nie najlepszy utwór na płycie „BIA”. Zresztą w moim rankingu DS ta płyta nie zajmuje czołowego miejsca. I też nie grają tu tylko muzycy DS. Jeśli mamy zasadniczy zespół to powinien być to ten zespół, a nie wspomagany przez niezliczoną ilość dodatkowych „lepszych” muzyków. To zakrawa na solowe dzieło Knopflera.
„On Every Street” to jeszcze dalej idące odejście od zasadniczego stylu grypy. Doceniam rozwój i szukanie nowych środków wyrazu, ale nie lubię zbytniego odchodzenia od tego co stare i lubiane. Znów nie słychać świetnych technicznych solówek. W zasadzie kilka utworów przywołuje dawnego ducha DS – „On Every Street”, „Planet Of The New Orleans” i „You And Your Friend”. Jedynym spoiwem łączącym dawny i nowy okres w działalności DS to śpiew Marka i klawisze Alana. Mnóstwo muzyków sesyjnych niezwiązanych dotąd z DS. A brytyjski klimat zmienił się w bardziej amerykański, ktoś kiedyś powiedział, że sam Knopfler stał się bardziej amerykański. Uwielbiam obie ostatnie płyty DS, ale bardziej „direstraitsowe” są wg. mnie 4 pierwsze płyty plus „Alchemy”. Reszta zakrawa na solową twórczość Knopflera.
Trasy koncertowe w 1991 i 1992 r. były piękne, ale duch DS w nich trochę zniknął. Ale to tylko moje zdanie.
Definicji właściwej nie ma, bo każdy ma swój pogląd i gust.
2. Myślę, że komercyjny sukces, a co za tym idzie wielkie i wyczerpujące trasy koncertowe i popularność szyldu Dire Straits zmęczyły Marka, że postanowił grać on pod własnym szyldem, co zmniejszyło zainteresowanie jego działalnością. Gdyby DS istniało musiałby on pod presją wciąż odbywać wielkie trasy koncertowe. Zdecydował się więc na działalność solową w celu uniknięcia nadmiernego zainteresowania, ale też w celu zejścia DS ze sceny w pełnej chwale, kontynuując i rozwijając jego spuściznę. Tak myślę.
3. Radość grania i porozumienie wykonawców da się wyczuć.
4. Oczywiście, że nie można brać ich opinii za wyrocznię – zgadzam się z Tobą. Ale mam wielki szacunek dla TR, bo wychowałem się na tym piśmie, ono mnie ukształtowało muzycznie i w wielu kwestiach zgadzam się z dziennikarzami. Wielu to pismo krytykuje, też mi czasem coś nie pasuje, ale to rzadkość. Mi bardzo ich propozycja odpowiada. Choć wiadomo – jeśli chce się pogłębić wiedzę – trzeba sięgać do książek, kopać w Internecie.
5. Chciałem znaleźć spoiwa łączące dawny DS z nowym i wyszło, że wolę ten stary. Myślę też, że aby poszczególne płyty DS doceniać, trzeba wyrywać je z kontekstu DS, żeby je w pełni dowartościować, co nie jest przynajmniej dla mnie łatwą sprawą. Pablosan - dokładnie! Bardzo mi brakuje choć jednego dobrego utworu na dwóch ostatnich płytach w starym stylu.
6. To definicja, z którą się utożsamiam. Ale nie narzucam jej nikomu.
Trochę naukowo się zrobiło, może jednak weźmiemy się za pisanie tej książki ?
Bo temat na pracę magisterską jak znalazł!
Nie gram z nut, gram z serca
Liczba postów: 1,453
Liczba wątków: 44
Dołączył: 02.2005
Epopeja jak sie masz bede komentowal miedzy enterami ponizej oki?
Stach napisał(a):BET: co do autorytatywnego sposobu pisania: każdy z nas ma wiedzę i określony pogląd na poczynania naszych ulubieńców. I każdy chciałby się tym wykazać, są tzw. starzy wyjadacze, którzy nie lubią jak młodszy próbuje zmieniać ogólnie przyjęty obraz.
B: ze ja stary niby jestem? masz kreche!
Dyskusje na tym forum nie są po to, żeby wzajemnie poklepywać się po plecach, tylko dążyć do jakiś konstruktywnych wniosków. Dla każdego z nas twórczość DS/MK ma duże znaczenie, to część naszego życia, dlatego z taką pasją piszemy o tym i czasem kłótnie/kolizja poglądów są nie do uniknięcia.
B: jak najbardziej
A piszę dość stanowczym tonem, bo po pierwsze facet ze mnie, a po drugie znamy się tylko z tego forum i porozumiewamy się tylko na płaszczyźnie MK/DS. Nikt z nas nie lubi, gdy czyjeś posty są ignorowane, czy głupio komentowane, a spotykałem się z tym i spotykam wielokrotnie na innych forach. To należy do tych bardziej kulturalnych. Ale też zależy mi na jakiejś nici porozumienia. Staram się pisać profesjonalnie i rzeczowo. Staram się - co nie znaczy, że to do końca potrafię. I nie narzucam nikomu swoich poglądów. Rozumiem, że to co piszę może się nie podobać.
B: no juz juz, badz ten facet i nil desperandum
1. Kocham DS i bardzo wysoko oceniam wszystkie poczynania tego zespołu, ale nie podchodzę do wszystkiego bezkrytycznie. Nie jestem pewien co do jakichkolwiek definicji w muzyce rockowej.
B: nie chodzi o definicje w slownikowym tego slowa znaczeniu, ale o wyjasnienie co masz na mysli uzywajac terminow typu tozsamosc, kontekst (ktore, nota bene, maja swoje definicje )
Ale spróbuję to wyjaśnić. Działalność DS rozbiłbym na dwa okresy: pierwszy to ten od momentu powstania zespołu aż po koncertówkę „Alchemy Live”. Drugi to ten od wydania „Brothers In Arms” po ostatni koncert z trasy „On Every Street”.
B: fajny podzial, zrozumialy i logiczny. +1
Tożsamość DS: to dla mnie zespół rockowy.
B: i? wczesniej pisales o trudzie w definiowaniu a tutaj masz babo placek - zespol rockowy to gitara i bebny. Rock to ogromne zjawisko, nie da sie go splycic do gitary i bebnow.
Tak jak Mirek pisze – gitary i bębny. Z naciskiem na gitary – akompaniującą i prowadzącą. I tu dochodzimy do filaru grupy czyli fenomenalnej gitary Knopflera i jego uroczo niechlujnego śpiewu.
B: po raz pierwszy piszesz o spiewie jako filarze grupy. to gitary i bebny czy jednak jeszcze cos wiecej? A jesli cos wiecej, to czemu spiew - tak, a flety z OES juz nie? konsekwencji troche prosze
Oryginalne zjawisko. Szczególnie podoba mi się jego wirtuozowska technika, bez praktycznie żadnych wspomagaczy brzmieniowo-gitarowych. Nie należy zapominać o tej specyficznej brytyjskiej, kameralnej atmosferze na pierwszych płytach i poetyckich tekstach lidera, lekko coutry’owym klimacie,
B: brytyjskie country to czad ale masz racje, bo obok londynskiego wild west end mamy country'owe water of love, wiec sie nie czepiam
znakomicie sprawdzającym się w połączeniu z rockiem. Tak wygląda obraz dwóch pierwszych płyt. Następnie rozwinięto styl na „Making Movies” i „Love Over Gold”. I nadal mamy świetne, czyste fenderowskie rozbudowane solówki i kameralną atmosferę przeplatającą się już z progresywnym rozmachem (którego jestem zwolennikiem)
B: jestes zwolennikiem a nie podobaja Ci sie klawisze i rozmach OES. konsekwencji jeszcze raz...
– „Love Over Gold” i „Alchemy”. „Telegrach Road” to moim zdaniem jeden z najlepszych progresywno-rockowych utworów lat 80.! I ten pierwszy okres jest dla mnie syntezą i definicją Dire Straits. Znaki szczególne DS wg. mnie – soczyste fenderowskie solówki Knopflera, brytyjski klimat, klawisze Roya Bittana i Alana Clarka, a wcześniej akompaniująca gitara Davida Knopflera. No i jeszcze to urocze gitarowe logo DS, którego od "LOG" nie widać. Mimo roszad personalnych czuć na tych płytach radość ze wspólnego grania. Kocham też filmowe dzieła Knopflera - "Local Hero" i "Cal". Bardzo dużo tam z zasadniczego stylu grupy i wiele kompozycji mogłoby się ukazać na płytach DS.
B: dla mnie solowki fenderowe sa raczej ostre jak brzytwa, soczysta to jest OES i lejacy sie dzwiek z pensy w np. planet of new orleans
Drugi okres jest już pod wieloma względami inny. „Brothers In Arms” to świetna płyta, ale nagrana wyraźnie w celu osiągnięcia sukcesu komercyjnego.
B: o, tu ten autorytatywny ton. sorry - jesli piszesz "wyraznie nagrana w celu" tzn ze masz jakis silny argument na poparcie tych slow. czekam
Udało się i chwała zespołowi za to. Ale zniknęły już uwielbiane przeze mnie dynamiczne fenderowskie solówki, co było znakiem starego DS. Knopfler zaczął grać subtelnie, w zasadzie trącać strunami. Diametralnie zmienił styl. Użył przesterowanego Gibsona i grał mniej technicznie.
B: sorry, bzdura (ze gral mniej technicznie). posluchaj sobie dokladnie, szczegolnie artykulacji.
Jedynie w „One World” można było doszukać się starego DS. Ale jak wiemy to nie najlepszy utwór na płycie „BIA”. Zresztą w moim rankingu DS ta płyta nie zajmuje czołowego miejsca. I też nie grają tu tylko muzycy DS. Jeśli mamy zasadniczy zespół to powinien być to ten zespół, a nie wspomagany przez niezliczoną ilość dodatkowych „lepszych” muzyków. To zakrawa na solowe dzieło Knopflera.
B: czemu? praktyka dosc powszechna.
„On Every Street” to jeszcze dalej idące odejście od zasadniczego stylu grypy. Doceniam rozwój i szukanie nowych środków wyrazu, ale nie lubię zbytniego odchodzenia od tego co stare i lubiane. Znów nie słychać świetnych technicznych solówek. W zasadzie kilka utworów przywołuje dawnego ducha DS – „On Every Street”, „Planet Of The New Orleans” i „You And Your Friend”. Jedynym spoiwem łączącym dawny i nowy okres w działalności DS to śpiew Marka i klawisze Alana. Mnóstwo muzyków sesyjnych niezwiązanych dotąd z DS. A brytyjski klimat zmienił się w bardziej amerykański, ktoś kiedyś powiedział, że sam Knopfler stał się bardziej amerykański.
B: true, wrocil na wyspy w plytach solowych (po czesci).
Uwielbiam obie ostatnie płyty DS, ale bardziej „direstraitsowe” są wg. mnie 4 pierwsze płyty plus „Alchemy”. Reszta zakrawa na solową twórczość Knopflera.
Trasy koncertowe w 1991 i 1992 r. były piękne, ale duch DS w nich trochę zniknął. Ale to tylko moje zdanie.
B: uff, dobrze ze dodales to ostatnie zdanie
Definicji właściwej nie ma, bo każdy ma swój pogląd i gust.
D: definicji czego? bo juz sie pogubilem
2. Myślę, że komercyjny sukces, a co za tym idzie wielkie i wyczerpujące trasy koncertowe i popularność szyldu Dire Straits zmęczyły Marka, że postanowił grać on pod własnym szyldem, co zmniejszyło zainteresowanie jego działalnością. Gdyby DS istniało musiałby on pod presją wciąż odbywać wielkie trasy koncertowe. Zdecydował się więc na działalność solową w celu uniknięcia nadmiernego zainteresowania, ale też w celu zejścia DS ze sceny w pełnej chwale, kontynuując i rozwijając jego spuściznę. Tak myślę.
3. Radość grania i porozumienie wykonawców da się wyczuć.
4. Oczywiście, że nie można brać ich opinii za wyrocznię – zgadzam się z Tobą. Ale mam wielki szacunek dla TR, bo wychowałem się na tym piśmie, ono mnie ukształtowało muzycznie i w wielu kwestiach zgadzam się z dziennikarzami. Wielu to pismo krytykuje, też mi czasem coś nie pasuje, ale to rzadkość. Mi bardzo ich propozycja odpowiada. Choć wiadomo – jeśli chce się pogłębić wiedzę – trzeba sięgać do książek, kopać w Internecie.
5. Chciałem znaleźć spoiwa łączące dawny DS z nowym i wyszło, że wolę ten stary. Myślę też, że aby poszczególne płyty DS doceniać, trzeba wyrywać je z kontekstu DS, żeby je w pełni dowartościować, co nie jest przynajmniej dla mnie łatwą sprawą. Pablosan - dokładnie! Bardzo mi brakuje choć jednego dobrego utworu na dwóch ostatnich płytach w starym stylu.
6. To definicja, z którą się utożsamiam. Ale nie narzucam jej nikomu.
Trochę naukowo się zrobiło, może jednak weźmiemy się za pisanie tej książki ?
Bo temat na pracę magisterską jak znalazł!
Reszte zostawiam, mamy inne zdania wiec nie ma cos sie przekrzykiwac
pozdr
B
You do what you want to
You go your own sweet way...
Liczba postów: 234
Liczba wątków: 16
Dołączył: 11.2007
Mówiąc starzy wyjadacze - mam na myśli tych, którzy mają większe obycie z muzyką DS/MK. Przecież jesteśmy prawie rówieśnikami. Nie miałem na myśli Ciebie ani nic związanego z wiekiem kogokowiek.
Dobrze, dodałbym jeszcze śpiew.
Nie powiedziałem, że nie podobają mi się klawisze i rozmach "OES". Nieprzypadkowo wymieniłem trzy utwory z "OES", żebym ich nie docenił i nie lubił.
Argument, na który czekasz: Mark Knopfler chciał sukcesu, dlatego na "Brothers In Arms" są przebojowe, typowo singlowe utwory, mające na celu przynieść popularność zespołowi.
Miałem na myśli mniej grania dynamicznego, rozbudowanego, wirtuozowskiego. Masz rację - to subtelne granie też wymagało też wielkich umiejętności, ale o innym charakterze.
Nie gram z nut, gram z serca
Liczba postów: 1,389
Liczba wątków: 26
Dołączył: 05.2008
tl;dr
Love, Peace & Dire Straits
Liczba postów: 1,816
Liczba wątków: 88
Dołączył: 11.2005
Oj chlopaki wy to umiecie pisac, widac kto sie zna to sie zna.
Liczba postów: 613
Liczba wątków: 25
Dołączył: 11.2005
To kolejny wątek na zbliżony temat i kolejne wzburzone morze emocji. Ciekawy byłoby danie jakimś leszczom najpierw Brothers In Arms a potem Love Over Gold - czy zorientowaliby się że to ten sam zespół.
<a href="http://chomikuj.pl/soplandia?b=1">
<img src="http://images.chomikuj.pl/button/soplandia.gif" border="0" />
</a>
|