Nie jest mniej, ale jest ona zdecydowanie gorszej jakości - porównaj sobie choćby do lat 70. 80. były dobre, ale trochę gorsze, 90. jeszcze słabsze, a dekada 2001-2010 to już naprawdę nędza. W tej dekadzie najważniejsze płyty rockowe znaczące dla świata muzyki, które odniosły sukces komercyjny i artystyczny moim zdaniem to:
1. Tool - "Lateralus"
2. Tool - "10.000 Days"
Długa przepaść
3. Radiohead - "In Rainbows" (bardziej ze względu na rewolucję w fonografii)
4. Coldplay - "Viva La Vida" (mozaikowa płyta, dużo emocji, świetne kompozycje)
5. U2 - How To Dismantle An Atomic Bomb (świetna, najlepsza od "Achtung Baby")
6. Metallica - "Death Magnetic" (nie sądziłem, że wrócą do trashu, udało im się, choć można mieć pewne "ale". Lepszej płyty nie mogli wtedy nagrać)
7. Iron Maiden - "A Matter Of Life An Death" (dużo tu pomysłów, bardzo progresywnie, słucha się tego z zapartym tchem)
8. Coma - wszystkie 3 płyty studyjne, arcyciekawe zjawisko, ale tylko w Polsce. Brak funduszów na promocję na świecie robi swoje.
pewnie coś jeszcze bym dodał, ale to jest czołówka.
Czego brakuje we współczesnej muzyce? Talentu, oryginalności, wykształcenia muzycznego, silnych charyzmatycznych osobowości. Bazuje się na wątpliwych umiejętnościach, kopiowaniu i przetwarzaniu innych, a wytwórnie płytowe i media oczywiście reklamują to wszystko jako płyty jedyne w swoim rodzaju. I też właśnie zaborcze wytwórnie kształtują obraz muzyki.
Przecież jak się słucha melodii współczesnych hitów - słychać wyraźnie. Zamaskowane świetną produkcją, to wszystko jest bez wyrazu, nie potrafi porwać. Pop laseczki mają takie same głosy, nie potrafią zaśpiewać jak dziewczyny z ABBY, a co dopiero ułożyć piękną piosenkę. Po prostu masakra. Gołe dupy, kiłą i mogiła. A młodzi się tym karmią. Rockowcy też.
Te wszystkie genialne płyty, nawet te najlepsze - przy płytach sprzed lat - gdyby się je ustawiło obok siebie są bardzo malutkie, takie tyci tyci. Zobacz, ile się teraz coveruje? No właśnie - albo się kopiuje prawie w 100% styl, albo zrzyna całkowicie i później zespół/wykonawca, który coveruje staje się "nowym, świetnym artystą", bożyszczem fanów, bo jego JEDNA! piosenka podbiła serca fanów! Nie mówię, bo kiedyś też się coverowało (Guns N' Roses), ale przetwarzało się to w ludzki, autentyczny sposób, a poza tym Gunsi mieli kupę własnych ciężko wypracowanych hitów.
Chodzi o to, że ogólnie w muzyce poziom się obniżył. Nie czuć już tej iskry i magii. Mało tego - słuchając obecnych nagrań ciarki przestały lecieć po plecach. A to też wyznacznik. Wyczerpały się pomysły, albo zaczęło się lenistwo. Na scenie nie brylują prawdziwi artyści, kalibru Queen, Dire Straits, The Police czy nawet Sex Pistols, o starszych już nie wspominając. Ze starej gwardii trzymają się jeszcze U2. Coldplay wzoruje się na U2, nie owijając w bawełnę słychać to, ale robią to dobrze, dają też wiele od siebie i zawsze z niecierpliwością czekam na ich płytę. A ich ostatnia - "Viva la Vida" jest bardzo różnorodna, choć wiele tam z U2. Przetwarzać też trzeba potrafić. Im się udaje.
Radiohead niestety nie gra muzyki obecnie nie gra muzyki dla każdego. Nie jest to przebojowy rock. Ale chwała im za to, że ciągle poszukują i z tych poszukiwań coś wynika. Ich obecny wpływ na scenę światową jest taki, że raczej próbują zrewolucjonizować rynek fonograficzny. Koncentrują się obecnie na tym. Nie wiem czy chcą przez to na siebie zwrócić uwagę czy realizują strategię, jak ten rynek wskrzesić.
Tool - no i właśnie tutaj bym powiedział, że ci panowie dają w tej chwili obok Radiohead najwięcej rockowi. Rozwijają styl. Odświeżają rock progresywny, przywołują mu ducha rozmachu lat 70. Pytanie, czy coś jeszcze nagrają. Mam nadzieję, że tak.
A Perfect Circle - nie tak wpływowa, ale też oryginalna, świetne krążki. Ma ta muzyka duszę. I wciąż brak płyty.
Scena nu metalowa z naciskiem na Limp Bizkit, Korn, Rage Againt The Machine. Nu metal odświeżył rock. Przynajmniej na chwilę. Może w tym przypadku słabym punktem tych zespołów jest warstwa tekstowa, prymitywna, buntownicza - coś w tym też jest. Ale muzycznie? Mnóstwo energii, udane rozwiązania, umiejętności, ciekawi wokaliści. Na pewno ten styl odświeżył rock od połowy lat 90. do gdzieś tak do 2001-2003. Korn wydał ostatnio bardzo dobrą płytę - "Remember Who You Are", ale formuła już się wyczerpała. I popularność też.
Co jeszcze? Paradise Lost, Type O Negative, Archive, The Killers, Kings Of Leon, Muse?
Scena progresywna - mamy w zasadzie Dream Theater, Marillion i polski Riverside. Powiem krótko - do poczynań Toola to się nie umywa. Marillion poszukuje co prawda, ale komerycyjnie bardzo słabo. A mają taki potencjał! Umieją układać melodie. Co do Dream Theater - są coraz starsi, a ich 2 ostatnie płyty trzymają poziom, ale brakuje im trochę choćby do "Octavarium". Mają teraz nowego perkusistę - Mike'go Mangini'ego. Więc być może on wniesie dużo świeżej krwi. A Riverside czerpie, cały czas czerpie. "ADHD" to bardzo przyjemny efekt tego czerpania.
Z 2011 roku tylko kilka pozycji mnie zainteresowało:
- Piotr Rogucki "Loki - wizja dźwięku",
- Luxtorpeda,
- R.E.M. - "Collapse Into Now",
- Radiohead - "Kings Of The Limbs",
- Killing Joke,
- Foo Fighters - Wasting Light (ale...)
Czekam na panów z Limp Bizkit - wydali wczoraj singiel, ale nie powala. Średniak
PS. Nie chodzi o to, że najlepsza muzyka musi być ambitna. Whitesnake, AC/DC i parę innych kapel nie grało ambitnej muzyki. Ale była to dobrze brzmiąca i porywająca muzyka. Autentyczna i radosna.