10.10.2009, 18:39
Właśnie przeczytalem w Wyborczej artykuł Roberta Sankowskiego "Przyspieszony kurs szkockiego w Polsce" i poniekąd uświadomiłem sobie jedną rzecz. W zasadzie to nie będzie nic odkrywczego ale może pomoże zrozumieć muzę i to co czuje Mark Knopfler teraz. Bo gdyby tak zagłębić się w płyty DS to elementów szkockich próżno tam szukać. To był rockowy zespół który czasami flirtowal z blues rockiem, country to wszystko wiemy, ale nie znaliśmy szkockej duszy Marka Knopflera która chyba upominała się o swoje. Tak jakby w zespole Mark nie chciał powracać do swoich korzeni, do Glasgow do północy wyspy. Robert Sankowski pisze że "w brzmieniu szkockich zespołów zawsze jednak było coś, co odróżniało je od konkurentów z południa wyspy..." Czy dIRE sTRAITS coś wyróżniało? Pod tym względem nie. Oni powstali przecież w Londynie. Ale Mark Knopfler nie czekal długo i nie mógł nie przyjąć propozycji napisania muzyki do "Local Hero", "Cal" gdzie aż dudni od dud. Poza DS pierwsza ważna i samodzielna płyta "Golden Heart" znów odsłoniła jego szkockie korzenie. To było mocne wejście które trwa do dziś. I jeszcze jedno zdanie z tekstu Sankowskiego: "Aby zaznaczyć tę specyficzną odrębność, Szkotom potrzebna była punkowa rewolta i - będąca jej kosekwencją- eksplozja niezależnego rynku fonograficznego..." Punkowa rewolta ma tutaj inne odniesienie dlatego pasuje mi do Marka Knopflera. Takie moje sobotnie przemyślenia w mark-otną sobotę
Something's going to happen
To make your whole life better
Your whole life better one day
To make your whole life better
Your whole life better one day