To naprawdę ciekawy wywiad (myślę o wersji niem.) Dlatego chętnie spróbowałem go przetłumaczyć. Tak to wygląda:
DS tylko dla zabawy? Niemożliwe!
Dojrzały, ale bez odpoczynku. Również jako posiwiały, 60-cio letni stary rockowiec uchodzi Mark Knopfler za twórczy mulitalent, który niczego nie obawia się więcej niż zatrzymania w miejscu i stagnacji. Dlatego w wywiadzie dla Morgen Magazin tematem ważniejszym niż Dire Straits są dinozaury, kobziarze, hazard, kryzys finansowy i niewiara w siebie...
We wrześniu ukazał się jego ostatni album „Get Lucky” związaną z nim trasę koncertową
artysta rozpocznie 23 czerwca 2010 w Manheim, tamtejszej Hali SAP.
Panie Knopfler, jak świętował Pan swoje 60- te urodziny?
Knopfler: Niezbyt hucznie. Zwyczajnie, ponieważ nie ruszają mnie wielkie sprawy (imprezy)Posiedzieliśmy razem z kumplami i przyjaciółmi, Otwarli butelkę wina.
Więc niczego nie wysadziłem w powietrze.
Jak traktuje pan swój wiek: jest pan z niego dumny, czy podsuwa przed oczy czas własnego
przemijania
Knopfler:Z tym nie mam żadnego problemu. Wydaje mie się, że często zapominam ile mam lat.I zdarzyło się że poleciałem do Grecji na urlop, nie pamiętając o swoich urodzinach.
To wcale nie jest wielka rzecz. Jedyne, co jest ważne, to być odpowiednio silnym na nowy okres życia. I tak czuję się z moimi 60cioma latami.
I to samo chciałbym o sobie móc powiedzieć kiedy będę miał 70 lat. Chcę być zabezpieczony na następne 10 lat. Myślę, że to najlepszy sposób podejścia do starości.
Dlatego na scenie tylko woda i herbata- a w czasie wywiadu czasem sok pomarańczowy.
Pełnia szczęścia?
Knopfler (śmiejąc się) Z czasem zaczęło mi się już podobać, troszkę potroszczyć się o siebie. Nawiasem mówiąc dotyczy to całego zespołu. Wszyscy dbamy o zdrowy tryb życia.
Ostatniego papierosa wypaliłem przed dwunastu laty..
Z ręką na sercu: czy czuje się pan czasem jak rockowy dinozaur, mniej więcej tak, jak nazwany przez naukowców na na pana cześć Masiakasaurus Knopfleri?
Knopfler (śmieje się) Zupełnie zapomniałem, co to za typ. Ale to znaczy tyle co „rozzłoszczona jaszczurka”. I moim dzieciom bardzo się to podobało. Bo oczywiście, lubiły dinozaury, jak wszystkie dzieci. A jeżeli masz ich tyle jak ja, musisz dość często odwiedzać muzeum przyrodnicze.
I można tam było podziwiać orginał?
Knopfler:Nie, tego niestety nigdzie nie widziałem (śmieje się). I muszę ze wstydem przyznać, że niewiele wiem o tym gatunku, który nazwano moim nazwiskiem.
W przeciwieństwie do tego Pana nowy album stoi cały pod znakiem gier hazardowych.
Z Vegas artwork i specjalnym wydaniem zawierającym żetony do Cassina i kości do gry Jest Mark Knopfler hazardzistą?
Knopfler: Uważam, że w dzisiejszych czasach każdy dąży jakoś do tego, by być szczęśliwym.
To stało się niczym prawdziwy nałóg. Chociaż nie tak bardzo myślałem o Cassinie do gry jak o życiu samym w sobie. Bo aktualnie, przy naszej obecnej sytuacji politycznej i gospodarczej ludzie nie mogą mieć wystarczająco wiele powodów do szczęścia.I dlatego hazard to znaczy pokusa osiągnięcia przy minimalnym wkładzie ogromej wygranej stała się tak atrakcyjna.
I chociaż sam nie gram, przyglądałem się wielu grającym w pokera. Las Vegasowe – zwierzęta które niczym szarańcza opadają na to miejsce. Niektóre z nich są po prostu niesamowite. Prawdziwie obłąkani (wariaci). To mnie fascynuje.
Więc interesuje się pan pokerem bardziej ze względu na grających, a mniej samą grą?
Knopfler: Dokładnie. I co uważem za jeszcze bardziej ciekawe, granie nie jest dziś nielegalne, kontrolowane przez jakieś mafie czy kartelle, lecz stało się częścią naszego codziennego życia. Przy czym wyścigi konne są największym i najbardziej popularnym sportem na świecie. Po prostu, jest ciągle szalenie dużo ludzi, robiących zakłady, stawiających na konie i mających nadzieję zostać szczęśliwymi. Mimo całego postępu i całej techniki – nic się nie zmieniło.
Symboliczny obraz naszej niemocy : Próba pokonania kryzysu dzięki szczęściu, zamiast
inwestycji czy nowych technologii?
Knopfler: Przynajmniej takie to sprawia wrażenie - ponieważ cieszy się to ugromną popularnością. Przy czym i inne czynniki grają tu pewną rolę: właśnie wszystkie fundusze,
które korzystają z dochodów loterii, by sfinansować publiczne projekty. Co jest wyobrażeniem absolutnie groteskowym. Więc gra się po to, by powstały rzeczy, na które normalnie nie byłoby pieniędzy.
Kiedy był pan ostatni raz szczęśliwym-- by zacytować tytuł pana ostatniego albumu?
Knopfler: Oh, myślę że ogólnie jestem bardzo szczęśliwy. Właśnie co się tyczy nagrania albumu: więc wybór właściwych piosenek, opracowanie ich, potem sesje nagraniowe z całym zespołem. To funkcjonowało cudownie. Znaczy: całkiem bezproblemowo.
I album sam sobie jest wyważony. Dokładnie jak ja. Bo jestem ogromnie szczęśliwy z studio, które wybudowałem.
Chodzi o British Grove Studios, które urządził pan w zachodnim Londynie?
Knopfler:Zgadza się. Pracowanie tam jest przyjemnością. Powinienem to zrobić już przed laty. To znaczy, nie bywam tam, jeżeli nie mam czegoś do nagrania. Dlatego zagląda tu też wielu artystów, co jest miłe. I wygrywa (studio) coraz więcej nagród i wyróżnień.
I kiedy tam pracuję, nie towarzyszy mi stale to uczucie, że ktoś mnie wkrótce znowu wyrzuci, bo skończył się mój czas. Co jest też dużym plusem (śmieje się)
Powstaje pytanie: dlaczego nie zrobił pan wcześniej tego kroku?
Knopfler: właśnie. Ale tak to już ze mną jest, zawsze jestem spóźniony o 20 lat. Nie mam pojęcia dlaczego. Ale nigdy nie należałem do szybkich. Obojętnie, o co chodzi. Zapytajcie moją żonę (śmieje się)
Dotyczy to również coraz silniej pojawiających sią w pana muzyce elwmentów goidejskich i celtyckich. W końcu nie były nigdy tak silnie obecne jak na tym albumie....
Knopfler
o prostu rozszerzyłem trochę instrumentarium. Z John McCusker na skrzypcach.
On jest stałym członkiem naszego zespołu, ale nie był jeszcze w studio. Tym razem gra na skrzypcach i flecie. Do niektórych utworów dołączyłem jeszcze Phila Cunninghama na akordeonie. Tak samo jak Michael Mc Goldrick, który jest fenomenalnym flecistą. To jeszcze bardziej poprowadziło utwory w tym kierunku.
Nie obawia się pan, że publiczność odbierze pana jako zbyt folklorystycznego?
Knopfler; Ach, jeżeli jako muzyk, artysta albo nie wiem kto jeszcze miałbym kierować się tym, co podoba się ludziom, grałbym prawdopodobnie jeszcz ciągle z Dire Straits. (śmieje się). Jestem tego całkiem świadomy. Ale hej, to jest przeszłość,a ja nie nie chcę zostać w tym samym miejscu, chcę się dalej rozwijać. I też spróbować zrobić rzeczy, które być może spowodują uniesienie brwi lub otwarcie ust. Dlaczego nie? Każdy rodzaj reakcji jest lepszy niż jej brak. By to tochę zrelatywitować- korzystam tylko z fletów, żadne kobzy (dudy?)
Gzie leży przyczyna pana wytrwałości dotyczącej wydawania albumu w dwuletnim takcie?
Knopfler:Nie podążam za jakimś ustalonym planem czasowym, czy pracuję na akord.
To wydaje się wyznaczać rytm w którym nagromadziłem dostatecznie dużo piosenek.
Chociaż stale zbieram i piszę. Właściwie nigdy się nie wyłczam. I za każdym razem kiedy coś mi wpadnie, zapisuje to. Po prostu, inaczej bym to zapomniał.
Dlatego czasami odbieranyjest pan jak nowoczesny bajkowy wujek, rozkoszujący się w starych historiach, jak „ Before Gas And TV” o czasie, kiedy nie było jeszcze żadnych aut, prądu, TV, a za to więcej rodziny i szczęśliwy świat. Jest pan nostalgikiem?
Knopfler: To zależy. Naturalnie, nie chcę podważać osiągnięć nowoczesnej techniki.
Jak, kiedy w najkrótszym czasie może przenieść mnie z miejsca A na miejsce B. Czy kiedy mogę stworzyć ciekawe dzwięki. Ale jednocześnie jest we mnie coś, co tęskni za starym teatrem, takim półokrągłym, siedzeniami, widzami, i kimś, kto stoi na scenie i śpiewa jakąś piosenkę. To coś podstawowego. Dlatego budujące jest spostrzeżenie, że mimo wszystkich problemów jakie mają wykonawcy ze sprzedażą swoich płyt, interes związany z koncertani na żywo ma się dobrze. Ludzie chcą ciągle zobaczyć coś prawdziwego.
To czyni mnie szczęśliwym. Tak samo jak fakt zobaczenia wielu starych wykonawców, którzy ciągle jeszcze przyciągają masy ludzi.
Ma pan na myśli Genesis, The Police ale również Led Zepppelin?
Knopfler: To są ogromne ilości ludzi, które znowu się jednoczą.I to rozumię. Po prostu, to musi być bardzo wciągające. Nawet wtedy, kiedy nie masz już takiego dochodu, do jakiego byłeś wcześniej przyzwyczajony. Właśnie, bo ludzie nie kupują tyle płyt. Dlatego pieniądze daje gra na żywo. Chociaż dla mnie jest to raczej coś, co robiłem już zawsze. Za każdym razem, kiedy wydaję album, wychodzę ze studia i koncertuję. Po prostu, robię to bardzo chętnie I dlatego, że jestem do tego przyzwyczajony.
Pieniądze nie grają żadnej roli?
Knopfler: sam jestem najprawdopodobniej w sytuacji, że muszę to robić.Chociażby dla utrzymania mojego studia. (śmieje się) Mimo to, sprawia to ogromną radość. Wiem że nie mogę koncertować tak, jak robiłem to wcześniej.Czyli cała sprawa z Dire Straits, która zawsze była zbyt wielka, zbyt długa, i zwyczajnie było tego za dużo. Ostatnio bywam w trasie raczej w czasie wakacji – z powodu dzieci.
Kiedy ostatnio John Illsley zagadnął pana w sprawie reaktywacji Dire Straits – pan odmówił.
Knopfler: Tak, już przed paroma miesiącami graliśmy razem z Johnem. Okazją były jego 60te urodziny, i wydane wielkie party, na które byłem zaproszony zarówno ja, jak i dawni chłopcy. Muszę przyznać sprawiło mi to ogromną satysfakcję, zagrać jeszcze raz ze starym zespołem. Nie ma sprawy. I lubię grać tamte piosenki, kiedy teraz koncertuję. Te, które teraz gram, uważam w dalszym ciągu za świetne, inne za to – nie. Na przykład . „Money For Nothing” nie mogę już więcej słuchać. Zaś „Brothers in Arms” i „Romeo und Juliet” podobają mi się jeszcze bardziej niż dawniej. Takich jest więcej, choćby „Sultans Of Swing”
Pod jakim warunkiem zgodziłby się pan na występ z Dire Straits?
Knopfler: Jedynie, jak można by to zrobić, i jak - mógłbym chcieć to zrobić-
byłoby w ramach jakiegoś koncertu charytatywnego. Ale nawet wtedy, koszty wstępne byłyby obromnie wysokie. Czyli próby, scena, światło i wszystko inne.Wtedy byłby od razu nacisk obowiązkowego zagrania odpowiednich piosenek, aby tylko zwróciły się koszty.
A tak zwyczajnie dla zabawy?
Knopfler:Nie, niemożliwe. Nie do zrobienia.Wtedy oprócz całej logistyki jest jeszcze czynnik czasowy, który dla mnie odgrywa coraz większą rolę. Właśnie: ile zrabuje mi to z tego, co chcę zrobić jako następne? Dlatego koncentruję się bardziej na tym co jest przede mną, miast tylko oglądać się do tyłu.