18.06.2005, 01:36
Jak ja słucham w domu Done With Bonaparte (wyłącznie z A Night in London) to sztywnieją mi plecy, oddech staje się krótki, gardło mam takie, jakby utkwiło tam jabłko i nie mogą się zamną skontaktować domownicy.
Kiedyś tak przez ok. godzinę oglądałem i słuchałem w kółko Done w B. na przemian z Je Suis Desole.
Jakoś na koncercie nie wystąpiły w pełni te objawy, bo ciągle ktoś szturchał, zasłaniał, albo coś gadał, nie można było się skupić, w pełni zespolić z Markiem, ale ciary były.
Kiedyś tak przez ok. godzinę oglądałem i słuchałem w kółko Done w B. na przemian z Je Suis Desole.
Jakoś na koncercie nie wystąpiły w pełni te objawy, bo ciągle ktoś szturchał, zasłaniał, albo coś gadał, nie można było się skupić, w pełni zespolić z Markiem, ale ciary były.