Liczba postów: 303
Liczba wątków: 20
Dołączył: 12.2005
Ostatnio, słuchając nieskończony raz starszych kawałków DS, zastanawiałem się w czym leży fenomen Marka. Oczywiście, nie udzieliłem sobie odpowiedzi, ale zwróciło moją uwagę to, że robił to "po swojemu". W jego sposobie grania słychać echa różnych wpływów, ale jego prywatna kompilacja okazała się bardzo oryginalna. Odbieram to w pewnym sensie jako granie tego, co ładnie brzmi, bez większego oglądania się na porównywanie z innymi.
Nieraz, widzę jak zdolny gitarzysta daje się przytłaczać wpływom ogólnie przyjętych trendów. I widać wyraźne zadowolenie kiedy uda mu się zagrać i zabrzmieć rasowo. Natomiast widać też pewną nieśmiałość, czy ostrożność w sprzeciwianiu się kanonom.
Nie mam tu na myśli bycia oryginalnym na siłę, byle tylko wykrzyczeć swoją oryginalność, ale jakiś niepowtarzalny okruch indywidualności.
W przypadku Marka zażarło to idealnie.
Kiedyś obserwowałem afrykańskiego tubylca grającego na gitarze, który zapewne nie miał wiele okazji do słuchania dorobku gitarowego. Fajnie było popatrzeć jak "używał" instrumentu wg własnego przepisu. A to tak, a to inaczej coś łapał, rytmizował, grał ze słuchu to, co mu harmonicznie pasowało. Być może byłby inspiracją dla niejednego.
Myślę, że w tym leży część tajemnicy o grze Marka - uderzając w określone style, nie dał się przytłamsić poprawnej, obliczonej na konkretny efekt wirtuozerii.
Nie wierzę, że swoje bendy i wibrata wystudiował wg jakiegoś odtwórczego przepisu. Mam odczucie, że starał się grać tak, żeby fajnie brzmiało, a dopiero potem ewentualnie to racjonalizował, czyścił, utechniczniał.
To trochę jak z posługiwaniem się sztućcami przy stole. Nie musimy myśleć który mięsień i nerw aktualnie pracują oraz nie musimy się bardzo koncentrować, żeby trafić widelcem do ust, a nie w czoło.
A kiedy ktoś powie "pokaż, jak to robisz", to możemy mieć problem z pedagogicznym, algorytmicznym opisem. Pewne rzeczy po prostu dzieją się za nas. Możemy je udoskonalać ćwiczeniami - niekiedy z fenomenalnym skutkiem - , ale dla mnie ta niepodrabialna esencja zakorzeniona jest w sferze odruchu.
Liczba postów: 9,591
Liczba wątków: 318
Dołączył: 08.2004
"Mam odczucie, że starał się grać tak, żeby fajnie brzmiało, a dopiero potem ewentualnie to racjonalizował, czyścił, utechniczniał."
A moje odczucia co do tej myśli są zgoła odmienne. To zaklada jeśli chodzi o pierwszą część zdania pewną kalkulację a Mark wydaje mi sie że komponując nie zastanawia sie czy to będzie fajnie brzmialo czy też nie. Po prostu gra to co mu serce dyktuje a jeśli z tego wychodzą piękne melodie to wszystko jest na swoim miejscu bo jest zdolnym melodykiem. Zawsze był i zawsze melodie były dla niego bardzo ważne. W drugiej części zdania masz na myśli pewnie wykonania koncertowe? Bo Mark nie slucha swoich płyt a podczas koncertow utwory się zmieniaja i często nabierają innego kolorytu.
To ciekawe co piszesz o tej sferze odruchu i o tym że pewne rzeczy dzieją się w pewnym sensie za nas. Myślę, że jednak Mark Knopfler jest świadomy każdego dźwięku jaki wychodzi z jego palców. Ma w tym niesłychaną lekkość i mnie o wiele bardziej ciekawi jak taka melodia powstaje w jego glowie. I jak on za nią podąża. Kiedy ona powstaje czy wczesniej czy kiedy już trzyma gitarę w reku. Jesli wcześniej to musi ją zapamiętać i potem zagrać. Przecież nie zna nut. A z drugiej strony może nie trzeba tego wszystkiego tak analizować aby po drodze nie stracić magii.
Something's going to happen
To make your whole life better
Your whole life better one day
Liczba postów: 303
Liczba wątków: 20
Dołączył: 12.2005
No właśnie...
Ciekawe, czy sam Mark wie jak to robi, czy po prostu bierze i robi.
Patrząc jak gra na koncertach, widać, że nie stara się grać co do dźwięku,
tylko trzyma pewien kurs, wokół którego się porusza.
Spontaniczność, niepowtarzalność świadczyłyby raczej o tym, że kontroli
w sensie przepracowania każdego dźwięku ścisłej tam nie ma. A świadomość tego, co gra - myślę, że musi być. W pełni świadomie można przeżywać także to, czego się nie kontroluje (czy do końca nie kontroluje).
Taka żywiołowość mi się podoba, chociaż mam pełen szacunek do ludzi, którzy potrafią wystukać wszystko zawsze tak samo perfekcyjnie i niezawodnie co do szmeru.
Liczba postów: 303
Liczba wątków: 20
Dołączył: 12.2005
Tę 'żywiołowość' jest dobrze wyakcentowana np. w Lady Writer,
gdzie w powtarzanym na końcu jego charakterystycznej zapętlonej
zagrywce słychać nagle gwałtowne przyspieszenie - co ucho
odbiera jako wpadkę rytmiczną. W kontekście całości to brzmi
jak świadome podkręcenie tempa, albo przejście nad rzeczą do porządku dziennego.
Liczba postów: 23
Liczba wątków: 2
Dołączył: 09.2011
Co do samego stylu, to jest on nie do podrobienia. Wiem, próbowałam A jak jest z solówką, chyba wszyscy wiedzią - powiedzmy, że mamy motyw, ale wszystko dookoła i to, co się z motywem dzieje jest megaintuicyjne. Po solówce najłatwiej poznać, co komu w duszy gra
Poza tym, na pewno zauważyliście, inni gitarzyści nieraz wręcz mocują się z instrumentem;p Gitara jako wysiłek czy też przeszkoda... Natomiast MK i gitara stanowią jedną całość. Gitara jako przedłużenie ciała...
<schnitzell>
Z tym widelcem to masz rację
Liczba postów: 1,389
Liczba wątków: 26
Dołączył: 05.2008
Nie zgodzę się z tobą, Alex, jeżeli słowa 'inni' użyłaś zgodnie z prawidłowym znaczeniem, w tym wypadku 'każdy kto nie jest Knopflerem'.
Love, Peace & Dire Straits
Liczba postów: 23
Liczba wątków: 2
Dołączył: 09.2011
Inni, tzn. "Każdy kto musi się zastanawiać nad solówką" np. ja;p
Liczba postów: 303
Liczba wątków: 20
Dołączył: 12.2005
04.09.2011, 22:55
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 04.09.2011, 23:13 przez schnitzell.)
Mark po prostu urodził się z czymś, czego chyba nie da się nabyć, więc de facto jego zasługą jest tylko to, że to rozwijał, nie spieprzył i nie pogrzebał.
Byłby w pełni godny podziwu, gdyby tak grał bądąc beztalenciem, opracowując zawiłości harmoiczne i młucąc technikę, a on po prostu tylko wydobywa to, co mu natura dała.
Dla przeciętnego zenka to jawi się genialnie - i o to chodzi.
Liczba postów: 303
Liczba wątków: 20
Dołączył: 12.2005
filipk91 napisał(a):Nie zgodzę się z tobą, Alex, jeżeli słowa 'inni' użyłaś zgodnie z prawidłowym znaczeniem, w tym wypadku 'każdy kto nie jest Knopflerem'.
Tak, bo przy Knopflerze, wszyscy są fizolami
Liczba postów: 1,389
Liczba wątków: 26
Dołączył: 05.2008
Schnitzell, czym są? ;D
Love, Peace & Dire Straits
Liczba postów: 303
Liczba wątków: 20
Dołączył: 12.2005
filipk91 napisał(a):Schnitzell, czym są? ;D
Nikiforami - twórcami prymitywnymi.
Liczba postów: 23
Liczba wątków: 2
Dołączył: 09.2011
schnitzell napisał(a):Nikiforami - twórcami prymitywnymi.
No, bez przesady Nie każdy kto nie jest Knopflerem musi być prymitywny, choć wielu brakuje wrodzonej fantazji, np. takiemu Claptonowi
Liczba postów: 303
Liczba wątków: 20
Dołączył: 12.2005
alex napisał(a):No, bez przesady Nie każdy kto nie jest Knopflerem musi być prymitywny, choć wielu brakuje wrodzonej fantazji, np. takiemu Claptonowi
Nooo, to nie to samo... być twórcą prymitywnym, a być prymitywnym.
Mniej więcej to taka różnica jak być przetwórcą ziemniaków, a być ziemniakiem
Liczba postów: 303
Liczba wątków: 20
Dołączył: 12.2005
Robson napisał(a):"Mam odczucie, że starał się grać tak, żeby fajnie brzmiało, a dopiero potem ewentualnie to racjonalizował, czyścił, utechniczniał."
A moje odczucia co do tej myśli są zgoła odmienne. To zaklada jeśli chodzi o pierwszą część zdania pewną kalkulację ...
Robsonie, w pierwszej części zdania nie ma nic o kalkulacji,
bo właśnie piszę, że "starał się grać żeby fajnie brzmiało", czyli
na spontan, na ucho.
Za to drugiej części piszę racjonalizowaniu
i dopiero tu zakładam pewną "kalkulację".
Kalkulację przyjmuję tu za coś normalnego, bo trudniej mi sobie
wyobrazić żeby wszystko robić na żywioł, zwłaszcza to,
co dotyczy dalszych po skomponowaniu etapów rozwoju kawałka.
No ale, któż może wiedzieć jak Mark to robi?
Może on sam nie wie. Może wie tylko, że bierze... i gra
Liczba postów: 9,591
Liczba wątków: 318
Dołączył: 08.2004
08.09.2011, 13:36
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.09.2011, 13:51 przez Robson.)
Mark Knopfler wszystko sobie wcześniej zaplanował. Chciał być muzykiem i nim jest. Najwyższej klasy. Miał na siebie pomysł, smykałkę i talent. Wszystko zaiskrzylo. A kalkulacja? Nie wiem. W moim odczuciu kalkulacja burzy spontaniczność i czystość emocji a przecież tego nie brakuje w muzyce MK.
ps. ostatnie dwie linijki Twojego wpisu mówią o MK cała prawdę
ps.2 moje pierwsze zdanie może też oznaczać pewnego rodzaju "kalkulację" ale bardziej chodzi mi o to że Mark od samego początku wiedział czego chce i tylko podążał za swoim "Walk Of Life"
Something's going to happen
To make your whole life better
Your whole life better one day
|